środa, 26 grudnia 2012

Liebster Award pt. IV

Dziękuję za kolejną nominację, którą dostałam tym razem od Kubioczki .. mam nadzieję że dobrze odmieniłam ^^
A teraz pytania i odpowiedzi:

1. Ulubiona pora roku?
hmmm... Lato ^^
2. Nathan vs Tom?
Jeny -,- dobijające pytanie, bo naprawdę trudno mi powiedzieć... ale chyba Nathan.
3. Ulubiony smak lodów?
Czekoladowy i toffi ^^ x
4. Ulubiony kolor?
Czerwony i niebieski x
5. Ile masz lat?
14;)x
6. Masz rodzeństwo?
Tak, starszą siostrę :)
7. Ulubiona piosenka?
Warzone x
8. W jakim województwie mieszkasz?
Lubuskie ;) x
9. Masz Twittera?
No jasne! :D Każda porządna fanka powinna mieć ;p x @lovelydream_TW
10. Masz tableta?
Nie.

A więc jeszcze raz dziękuję za nominację i życzę Wesołych Świąt i Pijanego Sylwestra oraz Szczęśliwego Nowego Roku! :D x
~LSD x 

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 21.

Następnego dnia siedziałam na sofie w salonie i rozmyślałam, kiedy dołączył do mnie Max. Może nie był jednym z najbardziej ogarniętych w tym domu, ale miałam z nim najlepszy kontakt. Spojrzał na mnie pytająco.
- Rozmyślam jak moje życie się zmieniło przez zaledwie rok - stwierdziłam. Kiwnął tylko głową. - Wiesz... chciałabym wrócić do szkoły, skończyć ją. Tutaj. Ale wtedy rodzice będą wiedzieli, że jestem w mieście.
- Przyjdzie czas, że i tak będziesz musiała im to powiedzieć. Dwa lata wytrzymasz - uśmiechnął się. - Przynajmniej przypilnujesz też swojgo chłoptasia.
- Tak... w sumie masz rację. Niedlugo Wigilia. Wtedy im powiem - postanowiłam. - A już jutro pójdę do szkoły podpisać papiery...znowu. Tak... dyrektor na pewno ucieszy się na mój widok - stwierdziłam sarkastycznie.
- Grzeczna dziewczynka - powiedział ze śmiechem i mnie przytulił. Kate i Alex nie wiedziały, że wróciłam. Więc dowiedzą się dopiero jutro. Jeny jakie to wszystko skomplikowane. Jakaś masakra. Bez przyjaciół chyba nie wytrzymałabym psychicznie i rzuciła z najbliższego mostu...lub krawężnika. Bez przesady, nie jestem emo. Wtedy przypomniałam sobie pierwsze spotkanie z Kate, lekcję historii z Nath'em. Jak go zadręczałam o muzykę. Kiedy ta dziwka Emily zajęła moje miejsce, a chłopak był miły i mile ją spławił.  Pierwszy koncert i wejście na scenę, po tym jak to Chris niefortunnie przyjechał do Gloucester. I tak ten czas mijał i było coraz gorzej. Nie chcę nawet tego wspominać. za dużo mnie to kosztuje. Trudno jest mi zapomnieć o wszystkim. Porozmawiałam jeszcze chwilę z Max'em po czym zaczęliśmy oglądać jakiś film i zasnęłam. Poczułam jeszcze tylko jak ktoś mnie okrywa kocem i całkiem odpłynęłam.W sumie nigdy mi się nie zdarzało zasnąć w dzień. No cóż spałabym tak dalej gdyby nie lekkie muśnięcie mojego policzka. Chcąc nie chcąc otworzyłam jedno oko.
- Masz zamiar przespać cały dzień? - zaśmiał się Nath.
- Po ostatnich wydarzeniach i tych, które maja nastąpić? Zdecydowanie - stwierdziłam i otworzyłam drugie oko. Chłopak miał na sobie białą bluzkę z zielonym akcentem, na to skórzaną kurtkę, jeansy i białe buty.
- Wychodzisz gdzieś? - spytałam.
- Właściwie to wychodzimy - uśmiechnął się.
- Co?
- Słyszałem, że od jutra znów chodzisz do szkoły, więc pomyślałem, że przyda Ci się parę nowych ubrań.
- Ojej, ale... ja nie mam pieniędzy - powiedziałam smutno.
- Zapłacę za Ciebie - stwierdził stanowczo.
- Nie ma mowy.
- Nie marudź tylko idź się przebrać! O i najpierw gdzieś wstąpimy - wzruszyłam tylko ramionami i pobiegłam na górę. Postanowiłam włożyć szarą tunikę z napisem "Love and other drugs" czarne leginsy, czarne buty i także ubrałam skórzaną kurtkę. Zabrałam jeszcze szarą torebkę i ruszyłam na dół. Kiedy chłopak mnie zobaczył, otworzył usta z wrażenia.
- Już wiem dlaczego byliśmy razem.
- Dzięki - powiedziałam i trzepnęłam go w ramię. Nie, nie byliśmy aktualnie razem. Może i mieliśmy się ku sobie, ale jednak ja tego tak nie nazywałam. On również. Tak czy siak musiał mi najpierw zaufać... jeszcze raz. W każdym razie wyszłam z nim z domu i podeszliśmy do jego auta. Jak dżentelmen otworzył przede mną drzwi po czym sam zaraz znalazł się obok mnie w samochodzie. Najpierw mieliśmy jechać tam, gdzie miał załatwić jakąś sprawę. Dopiero po parunastu minutach zrozumiałam dokąd jedziemy i aż zamarłam.
- Nath, nie jedźmy tam, ja nie chcę - powiedziałam drżącym głosem.
- Im szybciej tym lepiej - stwierdził stanowczo.
- Nie jestem na to gotowa.
- Proszę Cię... nie chcę dłużej czekać.
- Ale ja się boję.
- Będę przy Tobie tak? - uśmiechnął się. Lekko kiwnęłam głową. Skręciliśmy w boczną alejkę i stanęliśmy przed wielkim domem. Niechętnie wyszłam z auta. Nath praktycznie siłą poprowadził mnie pod same drzwi. Zapukał i po minucie w drzwiach stanęła moja mama. Na mój widok najpierw znieruchomiała, a potem mocno mnie przytuliła.
- Kayla! Co ty tu robisz? Miałaś wrócić dopiero dzień przed świętami, ale to świetnie się składa! - I dopiero teraz spojrzała na chłopaka, który również się przywitał.
- Witaj... powróciła Ci już pamięć? - spytała mama z udawaną troską. - Wejdziecie? - zwróciła się do mnie.
- Ja tylko wpadłam, żeby Ci coś powiedzieć - powiedziałam powoli. - Chodzi o to, że zostaję to na stałe i kończę szkołę.
- To wspaniale! - ucieszyła się moja rodzicielka.
- Tak tylko jest pewien problem. Ja...już nie będę tu mieszkać. Aktualnie mieszkam z chłopakami - wskazałam na chłopaka obok.
- Co?! - mama nie dowierzała. - Jedna dziewczyna na pięciu chłopaków?! Jesteś tego pewna?! Jeny, ojciec dostaje zawału.
- Tak jestem pewna. Jestem także pełnoletnia i wiem co robię - ucałowałam ją w czoło. - Powinniście się cieszyć, że będziecie mnie mieli tutaj, blisko.
- No tak. W sumie to dobre wyjście - na jej twarzy znów zagościł uśmiech. - Więc jak? Wchodzicie?
- Przykro mi, ale mamy jeszcze parę spraw do załatwienia w mieście - wyręczył mnie Nath. Pożegnałam się z mamą i wróciliśmy do auta. Kamień spadł mi z serca. Tak się cieszyłam, że mam tą rozmowę już za sobą. Uśmiechnęłam się sama do siebie pod nosem. Wkrótce znaleźliśmy się w centrum miasta. Naprawdę nie zapuszczałam się tak daleko i nie wiedziałam, że Gloucester jest takie duże i takie malownicze! Stanęliśmy przed najbliższym i chyba najdroższym sklepem. Wysiadłam z pojazdu i podeszłam do okna. Ceny były kosmiczne!
- Nath nie ma mowy żebym tu coś kupiła - powiedziałam.
- Spokojnie! Wejdź, rozejrzyj się, mam pieniądze. Dzisiaj jest Twój dzień! Kupuj co tylko sobie zapragniesz! - chwilę się z nim sprzeczałam aż w końcu siłą wepchnął mnie do sklepu. Rozzłoszczona zaczęłam patrzeć na, chcąc nie chcąc przepiękne sukienki. Przechodząc dalej, obróciłam się  żeby zobaczyć gdzie się podział mój towarzysz i niechcący kogoś potrąciłam.
- Uważaj jak leziesz pokrako! - krzyknęła dziewczyna.
- Przepr..... - dopiero teraz zobaczyłam kto to jest i od razu cała zagotowałam się w środku. - Ohh.. jednak nie.
- O matko... jednak wróciłaś, a myślałam, że marzenia jednak się spełniają - stwierdziła z pogardą.
- Jak widzisz Twój koszmar powrócił i będzie Cię dręczył już do końca trzeciej klasy!
- Ohh! Czyli jednak wracasz! Tyle się działo... o mój Boże! Nathan! Tyle czasu Cię nie widziałam kochanie! Jak z Twoją pamięcią - zaszczebiotała i pobiegła do chłopaka stojącego obok kasy. Można powiedzieć, że on tak samo jak ja nie był zachwycony jej widokiem. Co więcej, jego mina była bezcenna gdy ją zobaczył.
- Ciebie nie zapomniałem ... a szkoda - dodał po cichu. Opowiadał mi kiedyś, że znał Emily już przed castingiem do zespołu. Byli razem, no ale w końcu Nath ogarnął jaka ona jest naprawdę. Dziewczyna zaczęła mu opowiadać co było w szkole pod jego nieobecność, gdyż iż, ponieważ dlatego że, on także wraca jutro do szkoły. Jednocześnie dotykała jego włosów, na co on nie reagował.. czekał aż się w końcu zamknie. Za to ja, mimo iż nie byliśmy razem zrobiłam się czerwona ze złości.
- Po pierwsze zamknij się już - przerwałam jej wyraźnie wściekła. Zdziwiona spojrzała na mnie. Zrzuciłam jej łapę z szyi chłopaka. - Po drugie byłabyś tak łaskawa i nie dotykała go?! Po trzecie mam dość Twojego szczebioczącego i wkurzającego głosu, więc weź w końcu Twój wymodelowany sexy tyłeczek i oddal się! Nie dość, że będę Cię znów musiała oglądać w szkole to jeszcze poza nią. Daj mi trochę przestrzeni i idź pod lampę czy coś! - Teraz wydawała się jeszcze bardziej zaskoczona i równie zła. Nathan patrzył na mnie z podziwem, ale nie zwracałam na to uwagi.  Pociągnęłam go za rękę i jak najszybciej wyszłam z pomieszczenia. Prowadziłam dalej, aż mnie w końcu zmusił do zatrzymania się.
- Jeeny nigdy.. odkąd pamiętam... nie widziałem Cię takiej złej i .. stanowczej - stwierdził.
- Możemy już iść? - spytałam.
- Jasne! - uśmiechnął się i weszliśmy do kolejnego, jak się potem okazało równie drogiego sklepu. Westchnęłam, ale po chwili zaczęłam przymierzać ubrania. Ostatecznie wynik zakupów wynosił cztery pary spodni, dwie sukienki, sześć T-shirtów, dwie pary legginsów, jeden full-cap (to zakupy Nath'a) dwie pary szpilek i jedne conversy. Szczerze mówiąc, podobał mi się ten wypad. Po wszystkim chłopak zabrał mnie do kawiarni. Wybrałam sernik i gorącą czekoladę, Nathan wziął śmietankowiec i mochę. Nie wiem co oni mają z tą kawą? Mi osobiście ona nie smakowała, w tej postaci oczywiście. Porozmawialiśmy, pośmialiśmy i powygłupialiśmy się, aż w końcu tym razem nie dałam za wygraną i to ja zapłaciłam. Wyszliśmy uśmiechnięci i wróciliśmy do auta. Zajechaliśmy jeszcze pod szkołę, żeby załatwić wszystkie sprawy i o 18 byliśmy wolni.
- Co powiesz na wypad do kina? - spytał patrząc na chodnik, jaky nagle zobaczył tam coś szalenie interesującego.
- Zależy na co - wzruszyłam ramionami. - Proponujesz coś?
- Hmm... co powiesz na "Trzy metry nad niebem"? - powoli podniósł gowę.
- Hiszpańskie romansidło? Jestem za - kiwnęłam głową. Od razy było po nim widać wyraźną ulgę. Starałam się nie zwracać na to uwagi. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku kina. Film był naprawdę wzruszający. Szczerze mówiąc, popłakałam się, co jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się oglądając jakikolwiek film. Nawet Titanic! Szybko więc pobiegłam do  toalety, żeby się ogarnąć. Jak przypuszczałam, byłam całą rozmazana. Po dziesięci minutach wróciłam do chłopaka.
- Wiesz, to mi przypomina nasz pierwszy ..... ah.. nieważne - powiedziałam, przypominając sobie, że przecież on tego nie pamięta.
- Dokończ.
- I tak nie pamiętasz.
- Ale chcę sobie przypomnieć.
- A więc przypomina mi to naszą pierwszą randkę i pierwszy...pocałunek - dokończyłam powoli spuszczając głowę. Zapanowała między nami niezręczna cisza, którą przerwał on.
- Wracamy? - przytaknęłam głową. Do domu wróciliśmy o 22. Po cichu weszliśmy do środka. Wszędzie było cicho, za cicho.
- SYKES! DANVERS! O której to się wraca do domu?! - wykrzyknął zbiegający po schodach Jay.
- Boże, nie krzycz kretynie... nie jesteśmy dziećmi - Nathan zmrużył oczy pod wpływem zapalonego światła.
- Ale jesteście najmłodszymi lokatorami tego domu - założy ręce zagradzając przejście chłopakowi na górę. Nath popatrzył na niego jak na idiotę. - O rok, ale też się liczy!
- Nie ja teraz jestem najmłodszy - Jay wzruszył ramionami i go przepuścił.
- No Danvers, co masz na swoją obronę?
- Po pierwsze McDżi .. po nazwisku to po pysku, po drugie nie jesteś moim tatusiem, a po trzecie mysz siedzi na tym samym schodku co ty - powiedziałam obojętnie i wykorzystałam okazję, kiedy chłopak się z piskiem miotał i wbiegłam na górę. Przed zamknięciem drzwi do pokoju dodałam: Jeny... jak łatwo jest was obejść...
Szybko wykąpałam się, przebrałam w piżamę i momentalnie zasnęłam. Kolejny ddzień wydawał się być pełnym wrażeń. Powrót do szkoły. Obudziłam się parę minut po szóstej, a wspólnie postanowiliśmy, że ten kto się pierwszy obudzi, budzi potem wszystkich, więc wyszłam z pokoju ,jeszcze w mojej piżamie składającej się głównie z za dużej koszulki, i poszłam do najbliższego pokoju należącego do Sivy, po cichu wzięłam szklankę wody i wylałam zawartość na głowę śpiocha i czym prędzej czmychnęłam z pomieszczenia słysząc za sobą krzyki mulata. Tym sposobem nie musiałam budzić reszty domowników, gdyż Seev zrobił to swoim krzykiem. Uciekłam do swojej łazienki, umyłam się i włożyłam beżową tunikę, legginsy i moje stare, jasne buty na obcasie. Zauważyłam, że od wyjazdu do LA o wiele lepiej się ubieram.Włosy upięłam w artystyczny nieład, umalowałam się, wzięłam torbę i wyszłam. Pobiegłam do kuchni niezważając na nikogo, zjadłam szybko śniadanie zerkając co chwilę na zegarek. Była 7:35, ale z domu chłopców było dość blisko do szkoły więc uspokoiłam się nieco. Pięć minut później zapakowałam się do czarnego BMW i razem z Nath'em pojechaliśmy do szkoły. Idąc chodnikiem za chłopakiem czulam wzrok każdego mijającego ucznia. Tak, wróciłam! Mam jeszcze półtora roku żeby zrobić tu porządek. Zmieniłam się przez ten czas i to bardzo. Zostawiłam torbę w mojej szafce i usłyszałam moje imię. Szybko się odwróciłam, a Kate wpadła w moje ramiona.
- Nie rób tego więcej! Tęskniłam - powiedziała przyjaciółka.
- Już nie zrobię, obiecuję. Gdzie Alex? - rozejrzałam się.
- Matka zabrała ją na badania kontrolne.
- Tom z nią nie pojechał? - zdziwiłam się.
- Chciał, ale jej matka mu nie pozwoliła. No wiesz, ona go nie toleruje - powiedziała smutno. - Chodź na lekcję! Muszę ci wszystko opowiedzieć! - rozentuzjazmowała  się. Jak to ona, buzia jej się nie zamykała. Zdziwiło mnie, że nauczyciel nie zwrócił nam uwagi. Ucieszyła się na wiadomość, że nie wyjeżdżam i mieszkam  chłopakami. Na obiedzie wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli. Po pięciu minutach usłyszałam znajomy głos, którego tak nienawidziłam.
- Nathy! Wróciłeś - zaszczebiotała Jonie i usiadła po jego drugiej stronie. - I Kayla.... jak miło, że także powróciłaś... -zauważyła, że chłopak patrzy na nią nierozumiejącym wzrokiem i się zmieszała. Zaśmiałam się po cichu. - Nathyyy... nie pamiętasz mnie? Jak możesz mnie nie pamiętać?!
- Proszę, weź mnie też przejedź, żebym mogła o niej zapomnieć - powiedziałam błagalnym głosem do Kate, która jadła swój obiad i mało się nie zakrztusiła ze śmiechu. Max spojrzał na nią ze zdziwieniem i zaczął lekko klepac po plecach, aż się uspokoiła.
- Po pierwsze - odezwał się w końcu Nathan. - nie mów do mnie Nathy, bo nie lubię tego zdrobnienia...
- Zapamiętać - przerwałam mu i udawałam, że notuję coś na ręce. - Zacząć mówić na niego Nathy.... Aaaał! - jęknęłam, kiedy dźgnął mnie łokciem w ramię.
- Po drugie, nie pamiętam Cię, i może dobrze - dokończył pod nosem. Zachichotałam, a ona poczuła się urażona. Oj, jak mi przykro.
- No, więc nie masz co tu robić, sio - powiedziałam i machnęłam ręką odganiając niewidzialną muchę.
- Ciekawe, czy Ciebie pamięta w takim razie...
- Uwierz mi, że pamiętam, a teraz dobrze by było gdybyś wróciła do swojego stolika - stwierdził chłopak. Uśmiechnęłam się z dumą. Reszta długiej przerwy minęła w miarę spokojnie. Wróciliśmy na korytarz i w grupce zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. W pewnym momencie ktoś mnie objął. Obróciłam się i naprawdę zdziwiłam widząc go.
___________________________________________________________________________

Omg -,- co to jest -,- najgorszy z możliwych -,- przepraszam was! wyszłam z wprawy .. nawet nie bedę tego komentować .. jakaś żenada.. musze jak najszybciej skończyć to opowiadanie .. tym czasem komentowanie zostawiam wam, bo ostatnio się nie postaraliście ;c
Kooocham Was xx

piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 20.

Zamurowało mnie. Serce zaczęło trzepotać jak ptak w klatce, a krew płynąć niczym rwąca rzeka. Pamięta moje imię. Jak?
- Jakim cudem mnie pamiętasz? - zdziwiłam się.
- Zdjęcia, chłopaki mi opowiadali. Poprzypominałem sobie urywki. 
- Oh... mieli ci nie mówić! - powiedziałam z wyrzutem stając na nogach. 
- Sam ich poprosiłem, a raczej wydusiłem z nich to - stwierdził.
- Wiesz, wyjechałam z Gloucester ze względu na to zajście i...
- Wiem... dlatego chciałem cię zapytać, czy nie wróciłabyś ze mną...z nami do domu?
- Tu jest mój dom - powiedziałam stanowczo, choć miałam ogromny mętlik w głowie. - Zaczęłam układać życie na nowo. Przepraszam, ale nie będę przechodzić przez to jeszcze raz - powiedziałam z bólem. Chłopak spuścił głowę.
- Co mam zrobić? Zależy mi na Tobie. Mi też trudno zaczynać wszystko od nowa, ale próbuję i chcę żebyś była częścią tego nowego życia - super. Chłopak, w którym się zakochałam najpierw nie zwracał na to uwagi, potem kiedy zaczęło się między nami układać, ktoś (Emily i spółka) zaczął to chrzanić, potem na domiar złego pokłóciliśmy się i zerwaliśmy ze sobą, ale prosił o jeszcze jedną szansę. Chciałam mu ją dać, ale nie zdążyłam , bo o mnie zapomniał, a teraz zakochuje się we mnie na nowo i prosi, żebym z nim opuściła wreszcie zaczynające się układać życie i powróciła do tego zagmatwanego. Czy naprawdę go tak kocham, żeby się zgodzić? 
- Nawet nie wiesz, jak mi jest cholernie trudno - spuściłam wzrok.
- Uważasz, że ja mam prosto? Zawsze miałem pod górkę, ale nauczyłem się nie poddawać - powiedział, ujął mój podbródek i pocałował mnie. Znów poczułam te fajerwerki w moim brzuchu. To jeszcze bardziej skomplikowało sprawę. Najpierw całował mnie delikatnie, ale gdy zauważył, że odwzajemniam pocałunki, zaczął się natarczywie wpijać w moje wargi, jakby od tego miało zależeć jego życie. 
- Kayla, ładnie pracujesz! - usłyszałam rozbawiony głos mojej szefowej. Szybko się odsunęłam od Nath'a i spojrzałam przepraszająco na Panią Adrienne. Ona tylko pokręciła głową i poszła na zaplecze.
- Mogłabyś przynajmniej zaserwować kawę swojemu chłopakowi! - krzyknęła. Uśmiechnęłam się do Nathan'a i poszłam za kontuar, by zaparzyć mu kawę. Lubiłam moją szefową. Była ode mnie 10 lat starsza, ale miała poczucie humoru i była naprawdę miła. Zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadałam Nath'owi stare czasy. Ciągle zastanawiając się co zrobić.
- Zapomniałbym! Mam coś dla ciebie na przeprosiny - powiedział i wyciągnął pudełeczko z kieszeni. Przez chwilę przestałam oddychać, jednak kiedy je otworzył moim oczom ukazał się piękny wisiorek z kluczem wiolinowym. Był cudowny! Delikatnie go wzięłam, a chłopak kazał mi się odwrócić i po chwili naszyjnik wisiał na mojej szyi. Nie wiedziałam co powiedzieć.  Mimo, iż nie pamiętał mnie to i tak ubiegał się o moje względy. Jeny... jestem w niebie.  Rozmawialiśmy tak dopóki nie przyszli chłopcy. Akurat kiedy był tłok w kawiarni, a szefowa krzątała  się obok mnie.
- KAYLA! - powitał mnie radosny okrzyk. nie zostało mi nic innego jak strzelić facepalm. Jak zwykle musiałam się za nich wstydzić.
- w całym moim życiu nie miałam tylu adoratorów na raz! - zaśmiała się Pani Stone.
- To nie są moi adoratorzy! - wykrzyknęłam. - To koledzy...
- Jak ma na imię tamten w loczkach? - spytała zaczepnie Brittany, koleżanka z pracy.
- Jay, a jego dziewczyna Nelly. Coś jeszcze? - zadałam pytanie, a ona zrobiła tajemniczą minę. Tak, ona jest z tych, które wyrywają każdego po kolei, byleby był ładny. Nie ważne czy ma dziewczynę. Nie miałam czasu wrócić do rozmowy z Nath'em, bo tych czterech kretynów zażyczyło sobie mochę. Więc miałam pełne ręce roboty. Po osiemnastej zaczęło ubywać ludzi. Chłopców już nie było, bo mięli grać ostatni koncert. Wzięłam się za sprzątanie stolików. Ciągle po głowie chodziła mi propozycja chłopaka. Nie mogłam znów przeżywać tego samego. A jeśli on chce mnie tylko wykorzystać? Całą resztę mojej zmiany nie mogłam się uporać z tą myślą. Wreszcie wróciłam do domu. Niedługo po mnie, przyszli też moi współlokatorzy. Opowiedziałam o całym dzisiejszym zdarzeniu i propozycji mi złożonej. Zaczęła się pouczająca rozmowa o tym, że nie można dwa razy wchodzić do tego samego bagna, ale to jest tylko i wyłącznie moja decyzja i jak coś się stanie mam im dać znać, a oni załatwią to inaczej... już to widzę.
W nocy nie zmrużyłam oka. Rano, po 7 obudził mnie SMS... nieznany numer.
"Jeśli się zdecydowałaś, podaj mi swój adres, to przyjedziemy po Ciebie. Mam nadzieję, że rozpatrzyłaś moją propozycję pozytywnie ;) Nath."
Po półgodzinie leżenia w łóżku i rozmyślania wreszcie się zdecydowałam. Odpisałam chłopakowi. W końcu niechętnie wyszłam z łóżka i zaczęłam robić śniadanie. Chwilę później dołączył do mnie Jessie, a że Liz jest okropnym śpiochem chrapała jeszcze w najlepsze.
- Zdecydowałaś...ale ciągle masz wątpliwości - ocenił po mojej minie. Kiwnęłam głową. - Wszystko co postanowisz będzie dobre, a jeśli coś się stanie dzwoń. Pamiętaj, że zawsze będzie dla ciebie miejsce - powiedział, po czym go przytuliłam. To się nazywa prawdziwa przyjaźń. Nie ważne co się stanie, zawsze będę ich kochać. Po dziewiątej doszła do nas Lizz i razem zjedliśmy śniadanie. Jej też powiedziałam co postanowiłam. O 13 pod nasz dom podjechał samochód. Od razu wyszłam na zewnątrz.
- Jest jeden problem - stwierdziłam podchodząc do Nath'a.
- Jaki? - wyraźnie się zdziwił.
- Moi rodzice nie mogą wiedzieć, że wróciłam do Gloucester.
- Spokojnie - uśmiechnął się. - Przecież mieszkamy po różnych stronach. Nie sądzę byście się spotkali a co miesiąc będziesz ich odwiedzać jakbyś wróciła z LA.
- Ale ja nie chcę ich oszukiwać!
- Nie będziesz - stwierdził tylko. Tak po prostu. Dla niego to łatwe. - Możesz powiedzieć im, że mieszkasz w Gloucester, ale we własnym mieszkaniu. Przecież jesteś pełnoletnia. Dla nich to nawet lepiej, bo będą mogli z Tobą częściej bywać.
- Ale zapewne będą chcieli zobaczyć gdzie mieszkam.
- Wszystko widzisz w ciemnych barwach. To im pokażesz! Będziemy świecić przykładem. Nie będzie żadnych wygłupów. Nic się nie stanie. W końcu będą musieli się z tym pogodzić. Przejdziemy przez wszystko - niechętnie, ale kiwnęłam głową. Wróciłam do domu i z pomocą Lizz, Nath'a i Jessie'go zniosłam walizki przed dom, które odebrali chłopaki z zespołu. Liz patrzyła na Nathan'a nieufnie.
- Spróbuj jej coś zrobić - zagroziła. - A już więcej nie zaśpiewasz
- Nie śmiałbym - powiedział z uśmiechem. Jak on mnie już zaczynał wkurzać! Zdecydowanie nie przepadam za jego nowym pozytywnym tokiem myślenia.    Pożegnałam się z przyjaciółmi, chwile postaliśmy i porozmawialiśmy po czym po raz ostatni otoczyłam ich ramionami i ruszyłam z chłopakiem do samochodu. Znów musiałam rozstać się z LA. Znów bolało jak diabli. W końcu pomachałam im ostatni raz i po chwili zniknęli mi z oczu. Całą drogę na lotnisko przegadaliśmy o wszystkim o i niczym. Wreszcie przenieśliśmy się do samolotu. Tam usiadłam z Nath’em, bo były miejsca dwuosobowe. Pierwszą godzinę wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Przypomniał mi się mój sen. Zaczęłam drżeć. Nagle zrobiło mi się niewiarygodnie zimno. Nath najwyraźniej zauważył, że trzęsę się jak osika i z oszołomionym wzrokiem wyjął kocyk i mnie nim opatulił.
.- Cieplej? – spytał, a ja lekko kiwnęłam głową. Było o niebo lepiej. W końcu zasnęłam. Nie, nie miałam żadnych dziwacznych snów. Wręcz przeciwnie. Spało mi się tak dobrze, jak nigdy. Obudziłam się z głową opartą o ramię Nath’a. Było mi zadziwiająco wygodnie. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, on widząc to objął mnie jedną ręką, a ja znów odpłynęłam. Drugi raz zbudziło mnie lekkie potrząsanie ramieniem. Niechętnie otworzyłam oczy. Pierwszy obraz jaki dostrzegłam to uśmiechnięta, a jakże, i zatroskana twarz Nath’a.
- Zaraz lądujemy – powiedział cicho.
- Już? Tak długo spałam?
- Całą drogę, ale sie już nie trzęsiesz. Jesteś chora? Boli cię coś? – przystawił rękę do mojego czoła.
- Nie, nic mi nie jest. Wszystko w porządku – uśmiechnęłam się. Wyprostowałam się i powoli dochodziłam do siebie. Po piętnastu minutach wychodziliśmy z samolotu. Stamtąd wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do mojego nowego domu. Dawno tu nie byłam. Po drodze mijałam mieszkanie moich rodziców i aż łzy stanęły mi w oczach. Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Około 24 byłam rozpakowana w pokoju. Tym samym, który należał kiedyś do Nelly, gdy tu spała. Okazało się, że dokładnie pół miesiąca temu zerwali ze sobą. Było mi przykro, bo zaprzyjaźniłam się z nią. Po rozpakowaniu się, poszłam pod prysznic, wskoczyłam do łóżka i od razu zasnęłam.
Obudził mnie straszny krzyk. Od razu zerwałam się na nogi, wzięłam pierwszą lepszą rzecz, która była pod ręką, czyli....kij baseballowy i wybiegłam z pokoju, po czym pędem ruszyłam na dół. To co ujrzałam w kuchni zamurowało mnie. Jay i Tom stali przerażeni na stole, a Max, Nath i Seev opierali się o ścianę i zwijali ze śmiechu.
- Kogo uderzyć?! - krzyknęłam machając kijem.
- Tooo! Tą krwiożerczą bestię!! - krzyknął Tom.
- Pomóż nam! - jęknął Jay i skinął głową na małą, przerażoną myszkę w kącie pomieszczenia. Wtedy wiedziałam, że moje życie, i tak już nienormalne, stanie się jeszcze dziwniejsze, o ile to w ogóle możliwe.

___________________________________________________________________________

Jest! w mniej niż tydzień! Jestem z siebie dumna! ^^ należy wam się za tyle czasu czekania! Kocham Was!
~Ded dla Alex - Zombie Kot ^^
~Dla Kingi! motywujesz mnie xx
~Dla Myi - to oczywiste, bo żona
I wszystkich czytelników! Jesteście moim skarbem!!; **
~Wasza LSD x


+ TO JUŻ 20 ROZDZIAŁ! 
Dziękuję, że przez ten cały czas ze mną jesteście! 
Dziękuję za 10712 wyświetleń!
Dziękuję za 30 obserwatorów!
Dziękuję za 225 komentarzy!
Dziękuję za WSZYSTKO!! xx

środa, 5 grudnia 2012

Liebster Award pt. III

Dziękuję za kolejną nominację! Szczerze się nie spodziewałam :) Dziękuję I Love Nutella P.S. Genialna nazwa^^ <3
A teraz pytania i odpowiedzi:
1.Ulubiona piosenka?
Warzone <3
2. Żelki vs Twix?
Ojeej.. chyba raczej żelki^^
3. Ulubiony napój?
herbata angielska <3
4. Masz rodzeństwo?
Jasne..... czasem niestety, czasem dobrze, ale mam starszą siostrę :)
5. Jak widzisz swoją przyszłość?
Jako tłumacz/nauczyciel języka obcego lub po prostu wyjazd z kraju i praca w Anglii ^^
6. Facebook vs Twitter?
Twitter .
7. Ulubione imię męskie?
Nie umiem powiedzieć.. Nie mam takiego :)
8. Jakiej muzyki słuchasz?
To zależy.... pop, hip hop, rap, reggae, rock... jestem otwarta na różne gatunki :)
9. Jaka byłaby twoja reakcja, gdyby twój idol przechodził koło ciebie?
OMG..... pewnie na początku bym nie dowierzała, ale starając sięzachować spokój pewnie z krzykiem i płaczem poprosiłabym o autograf ;]
10. Kto jest twoim idolem?
Idolem jak najbardziej TW.
11.Czy jakaś sława obserwuje cię na tt? Jeśli tak to kto?
Taaak... oficjalne konto TW :) x

Jeszcze raz bardzo dziękuję za nominację!!; ****

niedziela, 2 grudnia 2012

Liebster Award pt. II

Dziękuję za kolejną nominację JustBreathe! :) xx

Oto pytania i odpowiedzi :)

1. Najbardziej szalona zrobiona przez ciebie rzecz?
    Haha! Nie chcesz wiedzieć! ;p
2. Przyjaźń czy miłość?
    Przyjaźń. Zdecydowanie przyjaciele są dla mnie ważniejsi od miłości.. no chyba że byłby to ten jedyny;]
3. Co najbardziej lubisz w swoim blogu?
    Czcionkę!! :D xx
4. Dlaczego go założyłaś?
    Nessy mi kazała! ^^ Za jej namową go stworzyłam.
5. O czym marzysz?
    Żeby w końcu pójść na koncert TW i spotkać się z TWFanmily :) xx
6. Ulubiona czekolada?;3
    Biała!! <3
7. Kochac czy byc kochanym?
    Ojej.... I kochac i być kochanym.. jedno bez drugiego nie ma sensu..
8. Twitter czy Facebook?
    Zdecydowanie Twitter :)
9. Największa gafa w twoim życiu?
    Nie przypominam sobie... Zapomnienie wiersza na konkursie w 3 kl. podstawówki? ;p
10. Rozwaga czy spontaniczność?
     W sumie spontaniczność, ale bez przesady;p
11. Hmm.... jest ich bardzo dużo.. "Close the door, turn the key on everything that we could be" ;p xx

Jeszcze raz serdecznie dziękuję za nominację! ; **

Rozdział 19.

Uczucie, kiedy Nathan mnie nie poznał było okropne. Czułam jak moje serce rozpada się na kawałki widząc jego zdezorientowane i pełne strachu spojrzenie. Nie chciałam zaczynać wszystkiego od początku.  Dosłownie. Postanowiłam, że poczekam na rodziców, którzy wracają jutro i po prostu wrócę tam skąd przyjechałam. Mam dość tego miasta. Jestem pełnoletnia i wiem co robię. Mam za dużo złych wspomnień z tym miejscem. Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że nie da się zapomnieć. Ha! Może też muszę wpaść pod samochód? Dobre wyjście.
Wróciłam do domu i zaczęłam się pakować. Było grubo po 20. Całe moje urodziny spędziłam w szpitalu z nadzieją, że wszystko wróci do normy. Wspaniała 18-nastka. Spakowałam połowę rzeczy i poszłam się wykąpać. Postanowiłam zadzwonić do moich starych przyjaciół z tzw. Miasta Aniołów. Po trzech sygnałach odebrała Lizzy:
- Tak? - spytała nieco zdziwiona.
- Cześć, tu Kayla - powiedziałam beznamiętnie.
- Kay! Boże! Czemu się nie odzywasz?! Kiedy przyjedziesz?! - rozentuzjazmowała się.
- Jak najszybciej, szykuj miejsce - stwierdziłam.
Rodzice nie byli zachwyceni wiadomością, że wracam do LA. Jednak chcą, żebym była szczęśliwa, a po tym  co im powiedziałam zgodzili się.
Cóż, wróciłam do pokoju i sięgnęłam po telefon. Miałam trzy nieodebrane połączenia. Dwa od Alex i Kate i trzecie od....Max'a? Postanowiłam, że z chłopakami stracę kontakt. Przypominaliby mi wszystko co było kiedyś. Więc nie oddzwoniłam do nikogo. Znów postanowiłam się pakować. Wybierałam wszystkie najpotrzebniejsze  rzeczy. Niektóre zostawiłam na wierzchu, gdyż miałam zabawić tu jeszcze przez najbliższy tydzień. Wreszcie wykończona dniem padłam na łóżko i zapadłam w objęcia Morfeusza. Te cztery dni minęły spokojnie. Starałam się nie zwracać na siebie uwagi, jednak i tak zawsze Kate i Alex były ze mną. Nic nie wiedziały...aż do piątku.
Rano, pełna dobrych chęci wstałam i zaczęłam szykować do szkoły. Musiałam złożyć wypowiedzenie. Ubrałam się, uczesałam i zbiegłam na dół. W pośpiechu zjadłam śniadanie i pojechałam do szkoły. Zdążyłam przed samym dzwonkiem. Jako pierwszą miałam historię, godzina nudy. Myśli przelatywały przez moją głowę z prędkością światła. Nie chciałam nawet dopuścić do siebie świadomości, że miejsce obok mnie jest już puste. Pamiętam moją pierwszą lekcję jakby to było wczoraj. Ta ciągnęła się niemiłosiernie. W końcu jednak usłyszałam zbawczy dzwonek. Pędem ruszyłam na kolejną lekcję ale w połowie drogi złapała mnie Kate.
- Czemu mi nie powiedziałaś?! - spytała ze łzami w oczach.
- Ale o czym? - również zadałam pytanie zdezorientowana.
- Że wyjeżdżasz! Jutro! - krzyknęła z wyrzutem trochę zbyt głośno, bo ludzie zaczęli się odwracać ku nam.
- Ciszej, proszę. Skąd wiesz?
- Nie ważne. Powiedz, że to kłamstwo.
- Nie....przepraszam Cię. Nie wiesz nawet co się teraz ze mną dzieje! Będę was odwiedzać! Obiecuję!
- Rozumiem Cię, ale nie zostawiaj nas. Nie liczy się to o my czujemy? Co mam powiedzieć Alex? Przecież się załamie. 
- Oh.. Alex... sama jej powiem. Choć nie wiem jak to zrobię - przestraszyłam się. 
- I jak często będziesz nas odwiedzać? Raz na rok? Dwa lata?
- Nie! Przecież mam tu też rodziców! Będę was odwiedzać jak często będę mogła - powiedziałam a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie chciałam, żeby ta rozmowa się tak potoczyła. W sumie moim pierwszym planem było uciec bez pożegnania. 
- Czemu tak bardzo chcesz uciec od przeszłości?
- Bo ona boli zbyt bardzo wiesz? Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się czułam, kiedy mnie nie poznał. Ty znalazłaś szczęście. Mi nie jest to dane - tak, Kate i Max oficjalnie zostali parą, Alex będzie miała dziecko z Tom'em, a ja? Mój pierwszy chłopak potraktował mnie jak zabawkę, drugiemu chodziło tylko o sex, a trzeci, który był tym jedynym ma amnezję. Zupełnie nie układa się tak jak ja chcę. Po chwili Kate bezceremonialnie objęła mnie z całych sił.
- Nie zapomnij - głos jej się załamywał.
- Nie potrafiłabym - Znów się rozpłakałam. Tak, staram się być twarda, odważna, ale mi to nie wychodzi. W sumie jestem tylko dziewczyną. Poszłyśmy razem na lekcję. Rozmowa z Alex była dla mnie naprawdę trudna. Próbowałam zrobić to w sposób naprawdę delikatny żeby się nie denerwowała. Jednak i tak musiałam wysłuchać jej wyrzutów. Wreszcie udałam się do dyrektora, który był mocno zdziwiony, ale załatwiłam wszystko co trzeba. Dziewczyny postanowiły towarzyszyć mi przez całe kolejne dwa dni, tak więc spały też u mnie. Przegadałyśmy całą noc. 
O 12.25 miałam samolot, tak więc wzięłam bagaże i z dziewczynami oraz rodzicami ruszyliśmy na lotnisko.
*W tym samym czasie, w domu TW*
- Max? Co to za dziewczyna? - spytałem się widząc wspólne zdjęcia w moim telefonie. Max podszedł do mnie, by spojrzeć o kim mówię. trochę już sobie poprzypominałem. Razem z chłopakami, którzy mi w tym pomagali. 
- Ehh.. To Kayla. Ta dziewczyna, którą wtedy w szpitalu zobaczyłeś. Pamiętasz?
-Ahh! Tak! Ta, co wtedy uciekła... jest śliczna. Kim dla mnie była?
-Dziewczyną. W sumie ostatnio się pokłóciliście, bardzo to przeżywała. Była impreza, przepraszałeś ją, a wychodząc z jej domu potracił Cię samochód. Tak właśnie straciłeś pamięć. W sumie ona jako jedyna wierzyła, że wyjdziesz bez szwanku - powiedział spuszczając głowę.
- Dlatego wtedy była taka przerażona. Gdzie ona teraz jest?
- Pewnie już wyleciała do LA, skąd tu przyjechała. Tak mi mówiła Kate. Nie mogła znieść świadomości, że jej nie pamiętasz, a to miejsce przypominało jej Ciebie.
- Czemu mi o niej wcześniej nie powiedziałeś?
- Poprosiła nas, byśmy my nie wspominali Tobie o niej - tym razem wtrącił Tom. - Przyznam szczerze, że zazdrościłem Ci, przed spotkaniem Alex, takiej dziewczyny.
- Chciałbym z nią porozmawiać. O której ma samolot? - spytałem pełen nadziei. Naprawdę mi się podobała. Z tego co chłopaki mówili, była naprawdę świetna. Miałem nadzieję, że poznam ją na nowo. 
- Nie ma opcji żebyś zdążył. Wybacz, stary - poklepał mnie po plecach. Chwilę się zastanawiałem i po paru minutach mnie olśniło.
- A co powiecie na małą trasę koncertową w przyszłym miesiącu po Stanach? - spytałem z iskrą w oku.
*Na lotnisku*
- Pamiętaj że przynajmniej dwa razy w miesiącu masz nas odwiedzać - powiedziała do mnie mama.
- Nie martw się pieniędzmi, co miesiąc będziemy ci przysyłać. Będziesz mieszkać z Liz? - spytał tata.
- Tak - powiedziałam i przytuliłam ich - Tak bardzo was kocham.
- My Ciebie też córciu - powiedziała mama i odwzajemniła uścisk. - Idź już bo się spóźnisz. 
- Macie do mnie codziennie dzwonić - powiedziałam do dziewczyn. - Melduj mi też jak się czujesz i wysyłaj zdjęcia dobrze? - Tym razem zwróciłam się do Alex.
- Oczywiście! - Zameldowała dziewczyna i mnie przytuliła. Po chwili to samo uczyniła Kate. 
- Pozdrówcie chłopaków ode mnie - ucałowałam wszystkich i udałam się na odprawę. Tam jeszcze odwróciłam się do nich, pomachałam i razem z innymi pasażerami pomaszerowałam do samolotu. 
W drodze zawzięcie odtwarzałam jedną piosenkę. Była nią : Trying Not To Love You - Nickelback . W połowie drogi zasnęłam. 
Ocknęłam się i ujrzałam za moim okienkiem postać. Przeraziłam się nie na żarty. Postanowiłam powiedzieć to komuś, ale nikt nie chciał mnie słuchać. Zrezygnowana podeszłam do okienka, ale tego kogoś już tam nie było. Odetchnęłam z ulgą, kiedy ta osoba pojawiła się tuż przede mną, kurczowo trzymając się skrzydła, żeby nie spaść. Wtedy poznałam ją po twarzy, co mnie jeszcze bardziej przestraszyło, gdyż ta osobą był Nathan. Usiłowałam coś zrobić i zobaczyłam, że można otworzyć okienko, co jest na ogół niemożliwe w samolotach. Opuściłam je do końca.
- Kay! Pomóż mi! - krzyczał chłopak.
- Podaj mi rękę - odkrzyknęłam i spróbowałam chociaż do połowy przecisnąć się przez okienko. Prawie już dotykałam jego dłoni.
- Nie dam rady.
- Dasz! Wierzę w Ciebie! Jeszcze trochę! Nie wybaczyłabym sobie gdybyś spadł! - powiedziałam i wychyliłam się jeszcze bardziej. Nath ledwo dotknął mojej ręki, lecz druga mu się ześlizgnęła. Ryk samolotu przeszył mój przeraźliwy krzyk. Ostatnie co widziałam to spadający chłopak.
Obudziłam się cała zalana potem ciężko oddychając. Dobrze, że nie krzyczałam. To był tylko zły sen. Uspokajałam samą siebie. Przez resztę lotu nie ośmieliłam się nawet oka zmrużyć. Wreszcie bezpiecznie wylądowaliśmy w Los Angeles. Na lotnisku czekała już na mnie Lizzy i Jessie. Od razu do nich pobiegłam i uścisnęłam. 
- Jak lot? - spytała moja dawna przyjaciółka.
- Świetnie! Połowę drogi przespałam - powiedziałam. 
- Dobrze! Wiesz, że musisz nam wszystko opowiedzieć? Jess, bierz bagaże!
- Nie! Ja je wezmę - powiedziałam chwytając za rączkę jednej z trzech walizek.
- Ty bierzesz jedną, a ja dwie - uśmiechnął się. Tego mi brakowało. Beztroski, optymizmu. Więc ruszyliśmy do ich mieszkania. Było dość obszerne. Wystarczyło by pomieścić tam trzy osoby. Do tego miało naprawdę piękne wnętrze. Kiedy już się rozpakowałam Liz zrobiła herbatę i zaczęłam im wszystko opowiadać. Nie pominęłam żadnego fragmentu. 
- O matko. To było zaledwie pół roku a tyle się wydarzyło! - stwierdził Jessie.
- Tak..niestety - powiedziałam sącząc napój.
- Nie martw się! Jutro pójdziemy na zakupy, i do pub'u. Odreagujesz - uśmiechnęła się przyjaciółka. 
- Nawet nie wiecie jak bardzo was kocham - rzekłam, po czym oboje znów przytuliłam. Wiedziałam, że tu jest mój dom.
*miesiąc później*
Znalazłam sobie pracę, bo przecież wiecznie nie żyłabym z pieniędzy rodziców. Więc tak na start zaczęłam pracować w kawiarni. Codziennie dzwoniłam do Kate i Alex lub one do mnie. Czasem tez rozmawiałam z chłopakami. Któregoś dnia wycierałam żyrandole w kawiarence, a żeby to zrobić musiałam wejść na stół. Usłyszałam dzwonek, który obwieszcza przybycie klienta. 
- Za chwilkę obsłużę. Proszę znaleźć sobie wolne miejsce - powiedziałam, po czym miałam zejść ze stołu, jednak on się przechylił, a ja razem z nim. Runęłabym na ziemię, ale ktoś mnie złapał. Spojrzałam na twarz wybawcy.
- Witaj Kaylo - powiedział z najseksowniejszym uśmiechem, jaki dotąd widziałam, Nath.
____________________________________________________________________

Zbieram baty -,- wiem, przepraszam, nie dotrzymuję obietnic... i wgl. dziękuję Ci Kingo za wsparcie!! ; ** Jakiś taki niewypał. Miało być inaczej, nie mam weny, wgl. mogłam nie zaczynać tego opo.... no cóż. jeszcze raz przepraszam i poprawię się ; * Mam nadzieję.... jeszcze to opo nabierze kolorów! Już dzisiaj zacznę nowy rdz :) i pamiętajcie Czytacie = komentujecie ! bardzo was proszę! ; * 
KOCHAM! LSD x