Zamurowało mnie. Serce zaczęło trzepotać jak ptak w klatce, a krew płynąć niczym rwąca rzeka. Pamięta moje imię. Jak?
- Jakim cudem mnie pamiętasz? - zdziwiłam się.
- Zdjęcia, chłopaki mi opowiadali. Poprzypominałem sobie urywki.
- Oh... mieli ci nie mówić! - powiedziałam z wyrzutem stając na nogach.
- Sam ich poprosiłem, a raczej wydusiłem z nich to - stwierdził.
- Wiesz, wyjechałam z Gloucester ze względu na to zajście i...
- Wiem... dlatego chciałem cię zapytać, czy nie wróciłabyś ze mną...z nami do domu?
- Tu jest mój dom - powiedziałam stanowczo, choć miałam ogromny mętlik w głowie. - Zaczęłam układać życie na nowo. Przepraszam, ale nie będę przechodzić przez to jeszcze raz - powiedziałam z bólem. Chłopak spuścił głowę.
- Co mam zrobić? Zależy mi na Tobie. Mi też trudno zaczynać wszystko od nowa, ale próbuję i chcę żebyś była częścią tego nowego życia - super. Chłopak, w którym się zakochałam najpierw nie zwracał na to uwagi, potem kiedy zaczęło się między nami układać, ktoś (Emily i spółka) zaczął to chrzanić, potem na domiar złego pokłóciliśmy się i zerwaliśmy ze sobą, ale prosił o jeszcze jedną szansę. Chciałam mu ją dać, ale nie zdążyłam , bo o mnie zapomniał, a teraz zakochuje się we mnie na nowo i prosi, żebym z nim opuściła wreszcie zaczynające się układać życie i powróciła do tego zagmatwanego. Czy naprawdę go tak kocham, żeby się zgodzić?
- Nawet nie wiesz, jak mi jest cholernie trudno - spuściłam wzrok.
- Uważasz, że ja mam prosto? Zawsze miałem pod górkę, ale nauczyłem się nie poddawać - powiedział, ujął mój podbródek i pocałował mnie. Znów poczułam te fajerwerki w moim brzuchu. To jeszcze bardziej skomplikowało sprawę. Najpierw całował mnie delikatnie, ale gdy zauważył, że odwzajemniam pocałunki, zaczął się natarczywie wpijać w moje wargi, jakby od tego miało zależeć jego życie.
- Kayla, ładnie pracujesz! - usłyszałam rozbawiony głos mojej szefowej. Szybko się odsunęłam od Nath'a i spojrzałam przepraszająco na Panią Adrienne. Ona tylko pokręciła głową i poszła na zaplecze.
- Mogłabyś przynajmniej zaserwować kawę swojemu chłopakowi! - krzyknęła. Uśmiechnęłam się do Nathan'a i poszłam za kontuar, by zaparzyć mu kawę. Lubiłam moją szefową. Była ode mnie 10 lat starsza, ale miała poczucie humoru i była naprawdę miła. Zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadałam Nath'owi stare czasy. Ciągle zastanawiając się co zrobić.
- Zapomniałbym! Mam coś dla ciebie na przeprosiny - powiedział i wyciągnął pudełeczko z kieszeni. Przez chwilę przestałam oddychać, jednak kiedy je otworzył moim oczom ukazał się piękny wisiorek z kluczem wiolinowym. Był cudowny! Delikatnie go wzięłam, a chłopak kazał mi się odwrócić i po chwili naszyjnik wisiał na mojej szyi. Nie wiedziałam co powiedzieć. Mimo, iż nie pamiętał mnie to i tak ubiegał się o moje względy. Jeny... jestem w niebie. Rozmawialiśmy tak dopóki nie przyszli chłopcy. Akurat kiedy był tłok w kawiarni, a szefowa krzątała się obok mnie.
- KAYLA! - powitał mnie radosny okrzyk. nie zostało mi nic innego jak strzelić facepalm. Jak zwykle musiałam się za nich wstydzić.
- w całym moim życiu nie miałam tylu adoratorów na raz! - zaśmiała się Pani Stone.
- To nie są moi adoratorzy! - wykrzyknęłam. - To koledzy...
- Jak ma na imię tamten w loczkach? - spytała zaczepnie Brittany, koleżanka z pracy.
- Jay, a jego dziewczyna Nelly. Coś jeszcze? - zadałam pytanie, a ona zrobiła tajemniczą minę. Tak, ona jest z tych, które wyrywają każdego po kolei, byleby był ładny. Nie ważne czy ma dziewczynę. Nie miałam czasu wrócić do rozmowy z Nath'em, bo tych czterech kretynów zażyczyło sobie mochę. Więc miałam pełne ręce roboty. Po osiemnastej zaczęło ubywać ludzi. Chłopców już nie było, bo mięli grać ostatni koncert. Wzięłam się za sprzątanie stolików. Ciągle po głowie chodziła mi propozycja chłopaka. Nie mogłam znów przeżywać tego samego. A jeśli on chce mnie tylko wykorzystać? Całą resztę mojej zmiany nie mogłam się uporać z tą myślą. Wreszcie wróciłam do domu. Niedługo po mnie, przyszli też moi współlokatorzy. Opowiedziałam o całym dzisiejszym zdarzeniu i propozycji mi złożonej. Zaczęła się pouczająca rozmowa o tym, że nie można dwa razy wchodzić do tego samego bagna, ale to jest tylko i wyłącznie moja decyzja i jak coś się stanie mam im dać znać, a oni załatwią to inaczej... już to widzę.
W nocy nie zmrużyłam oka. Rano, po 7 obudził mnie SMS... nieznany numer.
"Jeśli się zdecydowałaś, podaj mi swój adres, to przyjedziemy po Ciebie. Mam nadzieję, że rozpatrzyłaś moją propozycję pozytywnie ;) Nath."
Po półgodzinie leżenia w łóżku i rozmyślania wreszcie się zdecydowałam. Odpisałam chłopakowi. W końcu niechętnie wyszłam z łóżka i zaczęłam robić śniadanie. Chwilę później dołączył do mnie Jessie, a że Liz jest okropnym śpiochem chrapała jeszcze w najlepsze.
- Zdecydowałaś...ale ciągle masz wątpliwości - ocenił po mojej minie. Kiwnęłam głową. - Wszystko co postanowisz będzie dobre, a jeśli coś się stanie dzwoń. Pamiętaj, że zawsze będzie dla ciebie miejsce - powiedział, po czym go przytuliłam. To się nazywa prawdziwa przyjaźń. Nie ważne co się stanie, zawsze będę ich kochać. Po dziewiątej doszła do nas Lizz i razem zjedliśmy śniadanie. Jej też powiedziałam co postanowiłam. O 13 pod nasz dom podjechał samochód. Od razu wyszłam na zewnątrz.
- Jest jeden problem - stwierdziłam podchodząc do Nath'a.
- Jaki? - wyraźnie się zdziwił.
- Moi rodzice nie mogą wiedzieć, że wróciłam do Gloucester.
- Spokojnie - uśmiechnął się. - Przecież mieszkamy po różnych stronach. Nie sądzę byście się spotkali a co miesiąc będziesz ich odwiedzać jakbyś wróciła z LA.
- Ale ja nie chcę ich oszukiwać!
- Nie będziesz - stwierdził tylko. Tak po prostu. Dla niego to łatwe. - Możesz powiedzieć im, że mieszkasz w Gloucester, ale we własnym mieszkaniu. Przecież jesteś pełnoletnia. Dla nich to nawet lepiej, bo będą mogli z Tobą częściej bywać.
- Ale zapewne będą chcieli zobaczyć gdzie mieszkam.
- Wszystko widzisz w ciemnych barwach. To im pokażesz! Będziemy świecić przykładem. Nie będzie żadnych wygłupów. Nic się nie stanie. W końcu będą musieli się z tym pogodzić. Przejdziemy przez wszystko - niechętnie, ale kiwnęłam głową. Wróciłam do domu i z pomocą Lizz, Nath'a i Jessie'go zniosłam walizki przed dom, które odebrali chłopaki z zespołu. Liz patrzyła na Nathan'a nieufnie.
- Spróbuj jej coś zrobić - zagroziła. - A już więcej nie zaśpiewasz
- KAYLA! - powitał mnie radosny okrzyk. nie zostało mi nic innego jak strzelić facepalm. Jak zwykle musiałam się za nich wstydzić.
- w całym moim życiu nie miałam tylu adoratorów na raz! - zaśmiała się Pani Stone.
- To nie są moi adoratorzy! - wykrzyknęłam. - To koledzy...
- Jak ma na imię tamten w loczkach? - spytała zaczepnie Brittany, koleżanka z pracy.
- Jay, a jego dziewczyna Nelly. Coś jeszcze? - zadałam pytanie, a ona zrobiła tajemniczą minę. Tak, ona jest z tych, które wyrywają każdego po kolei, byleby był ładny. Nie ważne czy ma dziewczynę. Nie miałam czasu wrócić do rozmowy z Nath'em, bo tych czterech kretynów zażyczyło sobie mochę. Więc miałam pełne ręce roboty. Po osiemnastej zaczęło ubywać ludzi. Chłopców już nie było, bo mięli grać ostatni koncert. Wzięłam się za sprzątanie stolików. Ciągle po głowie chodziła mi propozycja chłopaka. Nie mogłam znów przeżywać tego samego. A jeśli on chce mnie tylko wykorzystać? Całą resztę mojej zmiany nie mogłam się uporać z tą myślą. Wreszcie wróciłam do domu. Niedługo po mnie, przyszli też moi współlokatorzy. Opowiedziałam o całym dzisiejszym zdarzeniu i propozycji mi złożonej. Zaczęła się pouczająca rozmowa o tym, że nie można dwa razy wchodzić do tego samego bagna, ale to jest tylko i wyłącznie moja decyzja i jak coś się stanie mam im dać znać, a oni załatwią to inaczej... już to widzę.
W nocy nie zmrużyłam oka. Rano, po 7 obudził mnie SMS... nieznany numer.
"Jeśli się zdecydowałaś, podaj mi swój adres, to przyjedziemy po Ciebie. Mam nadzieję, że rozpatrzyłaś moją propozycję pozytywnie ;) Nath."
Po półgodzinie leżenia w łóżku i rozmyślania wreszcie się zdecydowałam. Odpisałam chłopakowi. W końcu niechętnie wyszłam z łóżka i zaczęłam robić śniadanie. Chwilę później dołączył do mnie Jessie, a że Liz jest okropnym śpiochem chrapała jeszcze w najlepsze.
- Zdecydowałaś...ale ciągle masz wątpliwości - ocenił po mojej minie. Kiwnęłam głową. - Wszystko co postanowisz będzie dobre, a jeśli coś się stanie dzwoń. Pamiętaj, że zawsze będzie dla ciebie miejsce - powiedział, po czym go przytuliłam. To się nazywa prawdziwa przyjaźń. Nie ważne co się stanie, zawsze będę ich kochać. Po dziewiątej doszła do nas Lizz i razem zjedliśmy śniadanie. Jej też powiedziałam co postanowiłam. O 13 pod nasz dom podjechał samochód. Od razu wyszłam na zewnątrz.
- Jest jeden problem - stwierdziłam podchodząc do Nath'a.
- Jaki? - wyraźnie się zdziwił.
- Moi rodzice nie mogą wiedzieć, że wróciłam do Gloucester.
- Spokojnie - uśmiechnął się. - Przecież mieszkamy po różnych stronach. Nie sądzę byście się spotkali a co miesiąc będziesz ich odwiedzać jakbyś wróciła z LA.
- Ale ja nie chcę ich oszukiwać!
- Nie będziesz - stwierdził tylko. Tak po prostu. Dla niego to łatwe. - Możesz powiedzieć im, że mieszkasz w Gloucester, ale we własnym mieszkaniu. Przecież jesteś pełnoletnia. Dla nich to nawet lepiej, bo będą mogli z Tobą częściej bywać.
- Ale zapewne będą chcieli zobaczyć gdzie mieszkam.
- Wszystko widzisz w ciemnych barwach. To im pokażesz! Będziemy świecić przykładem. Nie będzie żadnych wygłupów. Nic się nie stanie. W końcu będą musieli się z tym pogodzić. Przejdziemy przez wszystko - niechętnie, ale kiwnęłam głową. Wróciłam do domu i z pomocą Lizz, Nath'a i Jessie'go zniosłam walizki przed dom, które odebrali chłopaki z zespołu. Liz patrzyła na Nathan'a nieufnie.
- Spróbuj jej coś zrobić - zagroziła. - A już więcej nie zaśpiewasz
- Nie śmiałbym - powiedział z uśmiechem. Jak on mnie już zaczynał wkurzać! Zdecydowanie nie przepadam za jego nowym pozytywnym tokiem myślenia. Pożegnałam
się z przyjaciółmi, chwile postaliśmy i porozmawialiśmy po czym po raz ostatni
otoczyłam ich ramionami i ruszyłam z chłopakiem do samochodu. Znów musiałam
rozstać się z LA. Znów bolało jak diabli. W końcu pomachałam im ostatni raz i
po chwili zniknęli mi z oczu. Całą drogę na lotnisko przegadaliśmy o wszystkim
o i niczym. Wreszcie przenieśliśmy się do samolotu. Tam usiadłam z Nath’em, bo
były miejsca dwuosobowe. Pierwszą godzinę wpatrywałam się w krajobraz za oknem.
Przypomniał mi się mój sen. Zaczęłam drżeć. Nagle zrobiło mi się niewiarygodnie
zimno. Nath najwyraźniej zauważył, że trzęsę się jak osika i z oszołomionym
wzrokiem wyjął kocyk i mnie nim opatulił.
.-
Cieplej? – spytał, a ja lekko kiwnęłam głową. Było o niebo lepiej. W końcu
zasnęłam. Nie, nie miałam żadnych dziwacznych snów. Wręcz przeciwnie. Spało mi
się tak dobrze, jak nigdy. Obudziłam się z głową opartą o ramię Nath’a. Było mi
zadziwiająco wygodnie. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, on widząc to
objął mnie jedną ręką, a ja znów odpłynęłam. Drugi raz zbudziło mnie lekkie
potrząsanie ramieniem. Niechętnie otworzyłam oczy. Pierwszy obraz jaki
dostrzegłam to uśmiechnięta, a jakże, i zatroskana twarz Nath’a.
- Zaraz
lądujemy – powiedział cicho.
- Już?
Tak długo spałam?
- Całą
drogę, ale sie już nie trzęsiesz. Jesteś chora? Boli cię coś? – przystawił rękę
do mojego czoła.
- Nie,
nic mi nie jest. Wszystko w porządku – uśmiechnęłam się. Wyprostowałam się i
powoli dochodziłam do siebie. Po piętnastu minutach wychodziliśmy z samolotu. Stamtąd
wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do mojego nowego domu. Dawno tu nie byłam. Po
drodze mijałam mieszkanie moich rodziców i aż łzy stanęły mi w oczach. Wreszcie
dotarliśmy na miejsce. Około 24 byłam rozpakowana w pokoju. Tym samym, który
należał kiedyś do Nelly, gdy tu spała. Okazało się, że dokładnie pół miesiąca
temu zerwali ze sobą. Było mi przykro, bo zaprzyjaźniłam się z nią. Po
rozpakowaniu się, poszłam pod prysznic, wskoczyłam do łóżka i od razu zasnęłam.
Obudził
mnie straszny krzyk. Od razu zerwałam się na nogi, wzięłam pierwszą lepszą
rzecz, która była pod ręką, czyli....kij baseballowy i wybiegłam z pokoju, po
czym pędem ruszyłam na dół. To co ujrzałam w kuchni zamurowało mnie. Jay i Tom stali przerażeni na stole, a Max, Nath i Seev opierali się o ścianę i zwijali ze śmiechu.
- Kogo uderzyć?! - krzyknęłam machając kijem.
- Tooo! Tą krwiożerczą bestię!! - krzyknął Tom.
- Pomóż nam! - jęknął Jay i skinął głową na małą, przerażoną myszkę w kącie pomieszczenia. Wtedy wiedziałam, że moje życie, i tak już nienormalne, stanie się jeszcze dziwniejsze, o ile to w ogóle możliwe.
___________________________________________________________________________
Jest! w mniej niż tydzień! Jestem z siebie dumna! ^^ należy wam się za tyle czasu czekania! Kocham Was!
~Ded dla Alex - Zombie Kot ^^
~Dla Kingi! motywujesz mnie xx
~Dla Myi - to oczywiste, bo żona
I wszystkich czytelników! Jesteście moim skarbem!!; **
~Wasza LSD x
+ TO JUŻ 20 ROZDZIAŁ!
Dziękuję, że przez ten cały czas ze mną jesteście!
Dziękuję za 10712 wyświetleń!
Dziękuję za 30 obserwatorów!
Dziękuję za 225 komentarzy!
Dziękuję za WSZYSTKO!! xx
Boże ...
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze nigdy nie czytałam bardziej uroczego rozdziału ♥
Chyba nie muszę nic więcej dodawać :)
Wyszło Ci po prostu cudo !
Już nie mogę doczekać się 21 rdz. : p
Tak, więc dodawaj go szybko !
TAAAK WRAAACAAA!
OdpowiedzUsuńcórko, wielbię cię za to opo :D
jest zaje ♥
No i zajebiście . ^^
OdpowiedzUsuń"Spróbuj jej coś zrobić - zagroziła. - A już więcej nie zaśpiewasz"
Hahahaha jebłam i nie wstanę . xD
Wgl Nath jest taki słodki i uroczy .
Dlaczego tacy chłopcy nie istnieją w Polsce . >.<
Nie masz za co dziękować , to zależy od twojego talentu .
Twoja Alex
Ps .: Zombie kot , zombie kot everywhere . ;D
KOCHAMKOCHAMKOCHAM *______________________________*
OdpowiedzUsuńczemu jak to czytam to się śmieję i płaczę w jednym.? <3
BO TO KURWA KOCHAM . <3
Słooooodkoooo *______________*
Cieszę się, że tak szybko napisałaś kolejny wspaniały rdz :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie jak zawsze ;*
Czekam na więcej ;D
Nie masz mi za co dziękować, cała przyjemność po mojej stronie <3
OdpowiedzUsuńAle ja Tobie owszem :) DZIĘKUJĘ <3
Rozdział genialny! I taki uroczy <3
Cieszę się, że piszesz dalej :)
Czekam na next, tylko nie zwlekaj zbyt długo ;D
Przepraszam, już będę na bieżąco ////
OdpowiedzUsuńPrzeszłaś samą siebie.
BOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOSKIE !
OBY następny był jak najszybciej :*
KOCHAM <3
LWICA
jesteś świetna kooooooocie <3
OdpowiedzUsuńFajne opo ! czekam na następny rozdział !: *************