piątek, 30 marca 2012

Rozdział 8.


W niedzielę tak naprawdę nic się nie działo. Rano rodzice zaczęli mnie o wszystko wypytywać. Nie mówiłam im o tej całej scenie i w ogóle. Chciałam przed nimi to przemilczeć, ponieważ zrobiłoby się nieprzyjemnie. Poza tym nie mogłam się wprost doczekać poniedziałku, co było jak dla mnie nowością. Po południu przyszła do mnie Kate.
- Cześć! Chris już pojechał? – spytała na wejściu.
- Tak, rano. Przed wyjściem powiedział, że się nie podda. Masakra, totalna załamka – stwierdziłam.
- Oj, niedobrze. A wydawał się taki miły.
- Co ty, do cholery, wygadujesz dziewczyno?! To tylko pozory. Weź mi się tu nie zakochuj! – Jak on mógł ją tak omotać?! Nie czaję tego.
- Och przestań, przecież żartuję – uśmiechnęła się. – poza tym zapomniałam o wszystkim wtedy na scenie. To było jak marzenie! Masakra.
- Ha! Lepiej, nadal z tego nie mogę. Jakby to był sen, czy coś.
- No raczej! Okej ja muszę iść kochana. Zobaczymy się jutro w szkole. Pa – powiedziała, przytuliła mnie i poszła. Do końca dnia nie mogłam o tym wszystkim przestać myśleć.
Poniedziałek, nareszcie!! Szybko się ubrałam, zeszłam na dół i zjadłam śniadanie.
- Dokąd się tak spieszysz?! – zatrzymał mnie tata.
- Eee...muszę się jeszcze pouczyć i umówiłam się z Kat – co jak co, ale kłamać to ja potrafię. Zjadłam płatki i pobiegłam do auta. W 15 minut pokonałam całą trasę. Wchodząc do szkoły natknęłam się na Shane`a. Tak, tylko tego mi brakowało do szczęścia.
- Cześć! Miło cię widzieć Kaylo. Pierwsza część koncertu była spoko, ale druga już nudna, nie?
- Och nie! Druga jak najbardziej mi się podobała. A teraz cię przepraszam, umówiłam się z Katelyn. Trzymaj się – powiedziałam i szczerze mówiąc, uciekłam. Potem na piętrzy pod klasą, w której miałam lekcję stał Nath z kolegami. Przez cały czas mnie olewał, więc postanowiłam zagadać, bo miałam z nim historię. Usiadłam, a on najwyraźniej zmieszany powiedział, a raczej mruknął coś w stylu „Cześć Kayla” . Więc grzecznie sięprzywitałam i odwróciłam w drugą stronę. Spanikowałam.
- Masz naprawdę ładny głos – wypaliłam. Boże, ależ ja jestem głupia!
- REALLY?! Och dzięki – odpowiedział z uśmiechem.
- Jeej, naprawdę. Nie wierzysz w siebie? – zapytałam.
- Wierzę, ale miło było usłyszeć to z twoich ust.
Wtedy usłyszeliśmy dzwonek. Ta lekcja nadzwyczaj szybko nam zleciała, a on tak samo szybko się ulotnił. Nie wiem czy to co działo się w sobotę dla niego coś znaczyło, czy to był tylko mój cudowny sen, z którego nie miałam zamiaru się obudzić.

Taki nudny i krótki, ale jest.! Jestem w szoku, że ktoś wgl to czyta!; O Dziękuję Wam< 3

Rozdział 7.


Miał taki wspaniały głos. Dokładnie zapamiętałam każde słowo, które zaśpiewał:
„You take all I have
Still I pour you a half empty glass
What`s the point in that?
All I ever asked
Is that you tell me when this is not enought
Cos if it`s real love”
To najlepszy tekst jaki słyszałam. Potem zaśpiewał coś w stylu:
„Maybe you`ll find what you really wanted
Cos what you left behind
And all your dreams are haunted
Maybe I`ll move on
Or maybe I`ll just stay, either way”
To najlepszy koncert jaki słyszałam, ale najlepsze jest to, że przez cały czas patrzył na mnie. To była taka jakby ballada. Potem zaśpiewali kolejną piosenkę, która już była żywsza. Kiedy śpiewał, bawił się muzyką. Cieszył się, że tutaj jest. Śmiał się, tak jakby to było jego miejsce, dom. Gdy śpiewał „I`m Glad You Came” pokazywał na wszystkich, a w szczególności na mnie. Każdy świetnie się bawił. To było coś wspaniałego. Hmm.. mało powiedziane. Nawet Chris zaczął tańczyć z Kate, a Shane chciał poprosić mnie, ale powiedziałam, że sama będę tańczyć. Wirowałam na całym parkiecie, aż w końcu Nath zszedł ze sceny, wszystkie fanki go oblepiły, ale on wziął mnie za rękę i zaprowadził na scenę. Byłam w szoku i nie wiedziałam co mam robić, ale wszyscy chłopcy wzięli jakąś dziewczynę. Nawet Kate została wybrana! Nie zgadniecie kto ją wziął! MAX! Była wniebowzięta. Zaczęliśmy w miejscu tańczyć, a chłopaki śpiewali piosenkę, ale już inną. Chyba nosiła tytuł „Heart Vacancy”.
- O matko! – tyle tylko zdołałam z siebie wykrztusić, a on śpiewał dalej, jakby robił to już milion razy. Może tak było? Nie, to niemożliwe, a może jednak. Popatrzyłam przez chwilkę na Shane`a i Chrisa. Stali osłupieni i gapili sie to na mnie to na Nathana, to na Kate, to na Max`a. W tej chwili nie chciałam mieć do czynienia z żadnym z nich. Najlepiej byłoby gdyby Shane wrócił do domu, a Chris z powrotem do Los Angeles. Żebyśmy istnieli tylko my. Ja i Nath. Niczego więcej nie chciałam. No może, mały pocałunek też by się przydał, ale cóż. Najwyraźniej nie można mieć wszystkiego. W tym momencie minęła północ. Miałam jeszcze godzinę, ale o 00:40 musiałybyśmy się zbierać żeby zdążyć dojechać do domu na czas. Jednak teraz się tym nie przejmowałam. Widziałam, że Kate także była wpatrzona w Max`a. Masakra, to moje najlepsze przeżycie, ale wtedy pod scenę podszedł Chris, a za nim Shane i kazali nam zejść. Ja oczywiście ich nie posłuchałam i powiedziałam coś w stylu:
- Powaliło was?! Nigdzie się nie ruszam! – musiałam to powiedzieć trochę głośniej, żeby mogli usłyszeć cokolwiek. Powiedziałam to tak głośno, że Nathan usłyszał i zaczął się śmiać, a ja razem z nim. Cóż, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, iż był to najlepszy wieczór w moim zacnym życiu. Po koncercie, który trwał do 00:30, pomógł mi zejść ze sceny.
- Jeej. To było coś – wykrztusiłam.
- Miło, że przyszłaś. Rozczarowana? – zapytał.
- No co ty! W życiu! Masz wielki talent...macie. Szczerze, to nie wiedziałam, że tu będziecie. Mój ulubiony zespół, Coldplay, dawał tu koncert przed wami. To wasz pierwszy raz czy już kolejny?
- Hehe, dziękuję. Znam ten zespół i to już kolejny koncert. Trochę podróżujemy.
-Och! To jesteś już obeznany. Zauważyłam, że na scenie czujesz się jak w domu! Wy macie kogoś, kto ustala wam koncerty, czy coś?
- Pewnie! Dziwie się, że o nas nie słyszałaś. Jayne to nasza menagerka. To ona stworzyła The Wanted.
- The Wanted? Obiło mi się coś o uszy. Ale genialna nazwa! – powiedziałam uśmiechając się. – dobra ja muszę już iść, bo rodzice mnie uziemią. Miło było cię usłyszeć i ... do poniedziałku, tak?
- A mnie miło było cię zobaczyć. Tak, too cześć – był mocno speszony, to widać. Dlatego pożegnałam się i szybko odeszłam. Całą drogę o tym rozmyślałam, a Kate dziękowała mi, że ją namówiłam, byśmy tutaj przyjechały. Pożegnałyśmy się i poszłam od razu do łóżka. Shane wrócił do domu, a Chris śpi w salonie. Mam nadzieję, że jutro wyjedzie. Wtedy właśnie zasnęłam.

Jak obiecałam dedyk przede wszystkim dla: Natalii - doceniającej mą twórczość , dla Emili, Oli, Moniki, Pauliny, Patrycji< 33 A także dla kochanej rodzinki z bloga; **

czwartek, 29 marca 2012

Rozdzial 6.


Soboto, nadchodzę. To już dzisiaj. Choć nie obyło się bez wcześniejszych niespodzianek. Później było już tylko gorzej, a może lepiej? Musiałam się przygotować. Mama nalegała, że mi pomoże, ale ja już zadzwoniłam do Kate. Pojawiła się błyskawicznie. Trzy godziny przymierzałyśmy i wybierałyśmy ubrania. W końcu zdecydowałam się na czarną bluzkę z dekoltem zawiązywaną z tyłu. Do tego ciemne jeansy i czarne szpilki z brylancikami. Moje długie jasnobrązowe włosy pofalowałam i zostawiłam rozpuszczone. Szybko minął czas i nastał wieczór. Miałyśmy wyjechać o 21.00 . Cóż, nie wiedziałyśmy, że coś nas zatrzyma.
Właśnie schodziłyśmy na dół, bo została nam tylko godzina, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyłam drzwi, nie mogłam wierzyć własnym oczom. A kto stał naprzeciw?
- Cccoo tty ttutaj robbisz? – spytałam zaskoczona.
- Cześć Kayla! Stęskniłem sie za Tobą – powiedział Chris i wszedł do środka po czym mnie mocno przytulił.
- Kto to jest? – spytała także mocno zszokowana Kate.
- To jest Chris. Moj były – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Miło mi. Katelyn – przedstawiła się.
- Cześć. A gdzie ty się wybierasz? Ślicznie wyglądasz – uśmiechnął się.
- Na koncert. Dlatego nie jesteś tu mile widziany.
- Mogę iść z wami!
- Raczej nie. Jesteśmy umówione. Poza tym, co ty sobie wyobrażasz, że jeśli tu przyjedziesz, to od razu do ciebie wrócę?! Mylisz się, a teraz przepraszam, bo się spóźnimy.
- Ale ja tu przyleciałem dla ciebie! Następny samolot do LA mam dopiero za dziewięć godzin!
- Och! No dobrze. Pojedziesz z nami, ale wiedz, że nic między nami nie ma i nie będzie!
-...Jasne.
Kiedy dojechaliśmy Shane był mocno zdziwiony, gdy zobaczył Chrisa, więc Kate szybko powiedziała, że on jest z nią i zabrała go ze sobą. Byłam jej bardzo wdzięczna. Nie chciałam kłótni zwłaszcza, że koleś mi się naprawdę podobał. Podeszliśmy po samą scenę. Doszli też do nas Chris i Kate, kiedy Coldplay zaczęli grać. Najpierw była moja ulubiona piosenka „Lose control“. Jednak była to także moja i Chrisa piosenka sprzed lat. Czasy kiedy z nim byłam to jedne z najwspanialszych w moim życiu. Do czasu. W tym momencie popatrzeliśmy na siebie. Przez chwilę chciałam żeby tamte czasy wróciły. Nie wiem kiedy, ale zanim się obejrzałam tańczyliśmy. Zapragnęłam do niego wrócić. Mimo wszystkich krzywd, które mi wyrządził. Wirowaliśmy na parkiecie, aż piosenka się skończyła. Cały koncert był wspaniały. Skończyli o 23.00 a miałam być w domu o 1.00. Nie wiem czemu tak wcześnie zakończyli. Kiedy zeszli ze sceny zabrzmiała muzyka jak z westernu.
„Co to ma być?!” – pomyślałam, lecz później zmieniło się to w bardziej nowoczesną muzykę, co mi sie nawet podobało i wtedy weszli oni. Zatkało mnie całkiem. Kate z resztą też. On śpiewał tylko w chórkach, więc za bardzo go nie słyszałam, podobało mi się w tej piosence ich ”aye aye aye” to było przezabawne. Pierwszy raz ich słyszałam. Potem zapowiedzieli kolejną piosenkę, która nosiła tytuł „Last to know”. Na początku zachwycił mnie swoim cudownym głosem....chyba Jay. Nie znałam ich dobrze. Potem śpiewał Tom no i Max refren. To było nieziemskie, a muzyka cudowna. Po refrenie nie byłam gotowa na taki wstrząs.


taa.. krótki, ale jest.. i taki nuudny -,- w każdym razie. ! Dedyk dla wszystkich z TWFanmily; ****
I dla Lenki! Kocham cię skarbie! To ty pierwsza usłyszałaś moje opowiadanie!< 3
~LSD

środa, 28 marca 2012

Rozdzial 5.


Kiedy tak o tym rozmyślałam zadzwonił telefon. Zastrzeżony numer, więc odebrałam.
- Wiedziałem, że nie odbierzesz z mojego normalnego numeru, dlatego zadzwoniłem z zastrzeżonego.
„O nie!” – pomyślałam.
- Czego ode mnie chcesz?! Co, twoja idiotka zrozumiała w końcu, że jesteś dwulicowy i Cię rzuciła? Najwyższy czas! – wyrzuciłam z siebie.
- Daj spokój. Chcę Cię przerosić. Wiem, że zrobiłem źle i chcę ci to jakoś wynagrodzić. Mam bilety do Los Angeles. Możesz na wakacje do nas wrócić.
- Co?! – nie wierzyłam własnym uszom – ale do wakacji jeszcze trochę, a...o jej nie mogę uwierzyć! Czemu tak się nade mną litujesz? – spytałam po chwili podejrzliwie.
- Bo chcę do ciebie wrócić. Zmieniłem się, a ta lafirynda, którą z resztą pierwszy rzuciłem już znalazła sobie nowego. Wiem ile dla mnie znaczysz. Nie skrzywdzę cię. Zaufaj mi.
- Zaufałam no i co z tego wyszło?! Dziękuję, że tak się poświęciłeś, ale to nie wystarczy, żebym Tobie wybaczyła. Sorry, muszę kończyć. Nara.
- Czekaj! Skoro to nie wystarczy to wymyślę coś innego, tylko żebyś do mnie wróciła.. Kay?
Za późno. Już się rozłączyłam. Cóż, nie zamierzam do niego wracać chyba, żeby mnie całkiem pogięło. Mam pecha co do chłopaków i to bardzo. Za to przyjaciele są dla mnie wszystkim. Do Liz i Jessie`go doszła jeszcze Katelyn. Kocham ich i nie zamieniłabym ich na żadnych innych. Poza tym był czwartek, a w sobotę miał odbyć się koncert Coldplay. Bilety już miałam. Nie mogłam się doczekać, ale przeczuwałam, że stanie się coś jeszcze, ale nie wiedziałam co. No cóż. Pewnie to nic takiego.
Wieczorem mama zawołała mnie na kolację. Ohydny stek z surówką. W tym momencie żałowałam, że nie posiadam psa, bo wtedy mogłabym podzielić się z nim moją kolacją. Muszę ich w końcu namówić na to, ale nie teraz. Za jakiś czas mam większe szanse, że się zgodzą.  Zjadłam w końcu połowę kolacji i wróciłam do pokoju. Odrobiłam lekcje, położyłam się i niespodziewanie zasnęłam.
Piątek. Cóż, lubię go pod wieloma względami, np. ostatni dzień przed weekendem. No i jutro koncert! Nie mogę się doczekać. Ubrałam się, zjadłam z rodzinką i pojechałam na zajęcia. Od razu zaczęłam szukać Kate, ale po drodze spotkałam Shane`a. Pogadałam z nim i umówiliśmy się, że na koncert pojadę z Kate, a my spotkamy się dopiero na miejscu. Dopiero potem spotkałam moją przyjaciółkę. Od razu ruszyłyśmy do klasy na lekcję.
   Matematyka. Kto ją wymyślił? Chyba musiał być pijany, gdy to robił. Właśnie szeptałyśmy o tym, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że to jakaś dziewczyna. Podeszła do nauczyciela i pokazała mu karteczkę.
- Dobrze, więc to jest Janette Titton. Będzie od teraz chodziła do naszej klasy. Proszę zajmij miejsce.
- O nie. Ona usiądzie obok nas! Co robimy? – szeptała gorączkowo Kate.
- Uspokój się. Wszystko będzie okej – powiedziałam, a nowa nieuchronnie zbliżała się ku naszej ławce. Miałam nadzieję, że w ostatniej chwili pójdzie gdzieś indziej, bo już nie będziemy mogły swobodnie rozmawiać. Niestety, usiadła koło nas.
- Hej, możecie mi mówić Jonie – przywitała się. Miała rude włosy, oczy błękitne jak niebo. Była mniej więcej takiego wzrostu jak ja. Może troszkę wyższa. Śliczna, ale taka jakby podstępna. Jakby miała dwie twarze. Z jednej strony milutka, uprzejma i sympatyczna, a z drugiej strony wredna i zła. Nie znałam jej jeszcze, ale przekonam się jaka jest naprawdę. Całą lekcję gadała i gadała. Była gorsza od Kat. Usta jej się nie zamykały, a ja poznałam całą jej historię. Byłam więc wdzięczna, gdy dzwonek w końcu zadzwonił. Katelyn chyba ją polubiła, ale ja nie za bardzo. Na przerwach cały czas za nami łaziła, a ja już miałam jej dość. To było okropne. Na szczęście miałam jeszcze tylko jedną lekcję, gdzie były już podwójne ławki, więc musiała usiąść gdzie indziej. Ja się cieszyłam z tego powodu. Co mnie bardzo zdziwiło od naszego ostatniego spotkania w ogóle nie widziałam Nathana. Czym miałam się martwić? Coś było nie tak. Ale co? Za dużo tych pytań jak na jeden dzień. W domu zjadłam, odrobiłam lekcje i wróciłam do pokoju aby następnie rozmyślać o sprawach istotnych i nieistotnych. W ten sposób zasnęłam.

Proszę; ** Jakiś taki dziwny, ale jest xdd Dedyk dla mej kochanej - Kornelii, która zatłukła by mnie gdyby nie zobaczyła tego rozdziału jutro rano! Kocham Cię i jestem ciekawa jaką to niespodziankę dla mnie masz xdd < 33
  + Informuję, iż wyznaję zasadę 7 komentarzy, tak więc.... do dzieła!; *

Rozdzial 4.


Następnego dnia na korytarzu podszedł do mnie jakiś chłopak. Był przystojny, ale nie tak jak Nath. Miał ciemne włosy, brązowe oczy i jakieś 179 cm wzrostu. Całkiem niezły.
- Hej! Ty jesteś ta nowa tak? Jestem Shane, Shane Colinss – powiedział wesoło. No, no.. zapowiada się nieźle.
- Tak, jestem Kayla. Miło mi cię poznać.
- Mnie również. Chodź mamy teraz razem lekcje – o nie! Nathan też ma teraz ze mną lekcje! Całkiem zapomniałam. Więc poszłam z Shane`m do klasy.
- Usiądziesz obok mnie? – spytał.
- O, to miłe, ale przecież ty siedzisz ze swoim kolegą – zauważyłam machającego do nas, a raczej do Shane`a, chłopaka.
- No i co? Znajdzie sobie inne miejsce – odparł bezwiednie.
- Nie dzięki, ja też mam swoje miejsce.
- Koło niego?! Proszę cię! Jest małomówny, dziwny i głupi! – to dziwne, ale moim zdaniem jest wygadany.
- Cóż, ja usiądę tam, ale dzięki za propozycję – rzekłam i udałam się w kierunku ławki. Nathan pisał coś w zeszycie, ale na chwilę zerknął w moją stronę.
-Dziwi mnie, że mu odmówiłaś. Właściwie to czemu to zrobiłaś?
- Eee.. no bo to moje miejsce, a ten biedny chłopak nie miałby gdzie siedzieć. Tym bardziej, że wkurzył mnie bo cię wyzwał! – wyrwało mi się, a on na mnie dziwnie spojrzał.
- Tak?  Nie martw się, umiem o siebie zadbać.
- No dobrze ale i tak mnie to zdenerwowało – powiedziałam i usiadłam.
- To nikt już cię nie zaczepiał? – spytał po chwili.
- Nie, nikt. A czemu pytasz?
-  Bez powodu – odparł i już więcej sie nie odzywał.
Następnego dnia znów zagadał mnie Shane. Pytał czy nie poszłabym z nim i jego kolegami na koncert Coldplay. Co miałam zrobić? Zgodziłam się pod warunkiem, że Kate pójdzie z nami. Poza tym kocham ten zespół! A Kat mimo oporu zgodziła się. Musiałam jeszcze urobić rodziców, którzy byli wobec mnie nadzwyczaj opiekuńczy. Dialog brzmiał mniej więcej tak:
- Mamooo... mam sprawę – zaczęłam grzecznie.
- Już sie boję – powiedziała ze śmiechem – Co to za sprawa?
- Kolega zaprosił mnie i Kate na koncert Coldplay. Wiesz jak bardzo ich kocham! Zgódź się. Nie będę sama!
- Nie wiem, a co ty na to Dave?
- No nie wiem. Niech będzie...A o której byś wróciła?- spytał ciepło tata.
- Nie późno. To jak ?
- No idź.-powiedziała mama uśmiechając się – Ale o pierwszej masz być najpóźniej w domu!
- Dobrze! Dziękuję. – Odparłam szczęśliwa i pobiegłam zadzwonić do Kate.
Kiedy byłam w swoim pokoju i popatrzyłam na telefon, dostrzegłam, że mam nieodebrane jedno połączenie. Było od Chrisa, mojego byłego chłopaka. Nie oddzwoniłam do niego po tym co mi zrobił. Okazało się że chodząc ze mną kręcił na boku z inną. Dowiedziałam się tego od Lizzy, bo widziała ich razem. Zabolało mnie to ale po wypłakanych tygodniach się pozbierałam. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać patrząc w sufit. Mój pokój był skromny, ale podobał mi się. Miałam łóżko na środku pokoju. Naprzeciw stała szafa, a obok biurko nad którym było okno. Obok łóżka znajdowała się szafka nocna i nieszczęsny budzik na niej. Miałam też własną łazienkę! Co było dużą zaletą w tym domu. Tak jak to że mój pokój znajdował się dość daleko od sypialni rodziców. Cały dom to duża posiadłość. Nie narzekam. Przydałby się tylko pies. Kocham te zwierzęta, a mamy na tyle ogromne podwórko, że na pewno miałby gdzie biegać. Kurczę, muszę porozmawiać o tym z rodzicami.



Kolejny nuudny jak flaki z olejem -,- Ale nie mnie to oceniać! Tylko wam ;); **

wtorek, 27 marca 2012

Rozdzial 3.


Nazajutrz miałam prawie wszystkie lekcje z Katelyn, tylko jedna lekcja, która właśnie nadchodziła była z Nathanem.
Weszłam, by zająć swoje miejsce, ale zajęła je już jakaś dziunia o blond włosach i wyzywających ubraniach. Pewnie wieczorami stoi pod latarnią. Dlatego ja wybrałam bardziej swobodny strój: jeansy, adidasy i T-shirt z napisem „Follow the dream”.  Popatrzałam na nią ze zdziwieniem. Tak samo jak Nathan, tyle, że on był lekko rozbawiony.
- Znajdź inne miejsce, to już jest zajęte – powiedziała – dla nowych jest pierwsza ławka.
- Ja tu siedziałam, ale ok. Jeżeli ci na tym tak bardzo zależy – rzekłam.
- No raczej. Ty nie zasługujesz na to miejsce.
- Ty tym bardziej Emily – odezwał się w końcu już trochę rozłoszczony Nathan.
- Że WTF?! Jeszcze zobaczymy! – syknęła do mnie na wychodnym.
- Nie musiałeś. Mogłam się przesiąść.
- To nawet nie chodzi o to. Choć radzę ci trochę na nią uważać.
- Już się boję – powiedziałam, ale w głębi duszy trochę jej się obawiałam. Ona i ta cała jej ekipa dziwnie wyglądała.
Na obiedzie Kate wszystko mi wyjaśniła. Każdy miał swój stolik. Hiphopowcy, metale, sportowcy, cheerleaderki no i Emm.. muzycy? Może ... jakby to nazwać? Och, grupa, do której należy Nathan. Aha i wyrzutki, czyli ja i Kate. No cóż, właśnie zasiadałam do stolika kiedy zadzwonił telefon.
- Słucham? – powiedziałam do słuchawki z pełnymi ustami.
- To ja! Lizzy, pamiętasz mnie jeszcze? – spytała ironicznie moja kochana przyjaciółka. – Muszę ci coś powiedzieć! Wiem, że się nie odzywałam, ale tyle się działo! Wiesz co? Chodzę z Jessie`m!
- Co?! – wyplułam wszystko co miałam w buzi na ławkę, a cała szkoła patrzyła się na mnie jak na jakąś wariatkę. W tym, niestety, Nathan z chłopakami.
- Co się stało?! Kayla? – Liz wydarła się do słuchawki.
- Dzięki. Przez ciebie będę teraz musiała sprzątać. Odezwę się później, pa – rozłączyłam się i poszłam po ścierkę, a kiedy skończyłam szybko wybiegłam ze stołówki. Chciałam już wracać do domu, ale do tego w Los Angeles, a nie do zapyziałego Gloucester. Pobiegłam do toalety i zaczęłam płakać. Tak, ryczałam jak bóbr. Potem zadzwonił Jessie, ale nie byłam w stanie z nim teraz rozmawiać. Później do toalety wbiegła Kate i mnie pocieszała. Dobra z niej przyjaciółka. Podziękowałam jej i powiedziałam, że chcę zostać sama. Przerwa trwała jeszcze 10 minut więc wyszłam na dwór i usiadłam na trawie w kącie. Ukryłam twarz w kolanach i zaczęłam przypominać sobie cudowne, dawne czasy kiedy ktoś ukucnął obok mnie.
- Wszystko w porządku? – znam ten głos. Wysunęłam głowę, a moim oczom ukazał się...Nathan.
- Jasne. Nie licząc tego upokorzenia już w drugim dniu szkoły. Okazało się, że.. a zresztą, nieważne.
- Cóż, nie wnikam czego się dowiedziałaś, ale niedługo ludzie o tym zapomną. Tutaj tak to działa. Jutro już co innego będzie głównym tematem plotek, zobaczysz – ledwo dokończył to zdanie kiedy zawołał go jeden z jego grupy, chyba Tom. – Ja muszę spadać. To do zobaczenia! – uśmiechnął się, wstał i poszedł za kolegami. O mój boże! Czy on mi doradzał? Czy on się pierwszy odezwał?! W ogóle przyszedł za mną! Cud!



Krótkie i nudne.. ale jest! miłego czytania!< 33

UWAGA!!

Mam do was ogrooomną prośbę! Z racji tego, że jestem "dziennikarką" razem z redakcją bierzemy udział w konkursie! Proszę was o głosy! Można je oddać do jutra, a tu macie link do głosowania na naszą gazetkę pt " Mały Osadnik " http://press.juniormedia.pl/paper/contest_newspapers/thumb/
Z góry dziękuję< 33

poniedziałek, 26 marca 2012

Rozdzial 2.


Kiedy zameldowałam się u dyrektora, poszłam z nią na pierwszą lekcję. Tam powiedziałam nauczycielowi, że jestem nowa i będę się od teraz tu uczyć. Kazał mi zająć miejsce, ale było tylko jedno wolne. Obok chłopaka, a Kate nigdzie nie widziałam! Usiadłam więc koło niego.
- Cześć, jestem Kayla – przywitałam się grzecznie.
- Nathan – odpowiedział ledwo słyszalnie. Od razu widać było, że nie wygląda na rozgadanego. Miał brązowe włosy i śliczne zielone oczy. Był wyższy ode mnie co najmniej o głowę, gdzie ja mam 173cm. Ubierał się po ‘luzaku’. Nosił adidasy, bluzę z kapturem a na ławce miał czapkę z prostym daszkiem. Kocham te czapki! Był nieziemsko ładny. Zauważyłam, że za długo się na niego gapię. On też to zauważył, bo spojrzał na mnie pytająco. Odwróciłam wzrok. Kiedy dzwonek przerwał moja rozmyślania szybko odszukałam Kate.
- Hej! Co się stało? Gdzie ty do cholery byłaś? Muszę cię o coś spytać...
- Czekaj! Nasza klasa jest tak liczna, że jesteśmy rozdzieleni na dwie grupy. Ty miałaś historię, a ja fizykę. Przepraszam, że ci wcześniej nie powiedziałam. O co chciałaś mnie spytać?
- Co to za chłopak? Jest w naszej klasie. Ma na imię chyba coś na N, Nathan?
- O mój boże! Usiadłaś obok Nathana?! Nieźle! Widzisz ich tam? Ten łysy to Max, ten obok niego to Tom, ten z lokami to Jay, a ten ostatni to Siva. Jest innej narodowości. No i Nathan. Słynna przystojna piątka. Są mega przystojni, ale tajemniczy. To co Nath ci się podoba?
- O weź! Wcale nie! Pogięło cię?! A tobie który wpadł w oko?
- Żaden. Mnie nie ruszają.
- Jaasne. Przecież widze jak na nich patrzysz ! Możesz mi powiedzieć wszystko   !
- No dobra, ale nie mów nikomu! Ja się w żadnym nie kocham, ale najlepszy według mnie jest Max.
- Woow. Masz gust, ale on jest jakiś dziwny. Taki, jakby chciał zabić każdego wzrokiem.
- Przesadzasz. Jest fajny. Dobra muszę iść na chemię, ale na następnej lekcji będziemy już siedziały razem. Przyrzekam!
- Dobra idź, bo się spóźnisz – zaśmiałam sie i weszłam do klasy gdzie miałam biologię.
Kiedy przyszłam do klasy zobaczyłam, że znów jest tylko jedno miejsce. Znów koło niego! Muszę dowiedzieć się czegoś więcej o nim.
- Cześć. Znowu – powiedziałam nieśmiało.
- Cześć – odpowiedział tylko.
- To...słyszałam, że śpiewasz. To prawda? – walnęłam prosto z mostu. Ja zawsze wyróżniam się szczerością. Popatrzył na mnie jak na idiotkę, ale nie dawałam za wygraną.
- No co? Zapytać nie można? – zapytałam, a on się uśmiechnął pod nosem.
- Kto ci to powiedział? – spytał jednak. Niedobrze. Powiedzieć, czy nie?
- Krasnoludki. Nieważne, nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
- Cóż. Tak, trochę, ale niech cię to nie interesuje – powiedział, ale się też uśmiechnął. Miał taki piękny uśmiech. Auć, to trochę zabolało.
- Przepraszam, nie wiedziałam. Słysza.....
- Te krasnoludki są strasznie gadatliwe. Tak jak i ty. Cicho, bo jest lekcja.
- Uważaj, bo uwierzę, że jesteś taki co słucha wszystkiego co powie nauczyciel.
- Ja....
- Kayla, Nathan. Chcielibyście się czymś podzielić z klasą? – spytała zła nauczycielka, a cała klasa się na nas patrzyła.
- No brawo – szepnęłam do siebie – Nie proszę pani. My nawet nie gadaliśmy.
Nauczycielka jednak mi nie uwierzyła, ale nie drążyła dalej tematu. Nie rozmawialiśmy więcej. Zerkaliśmy tylko na siebie ledwo powstrzymując śmiech. Kiedy wyszłam z klasy on o dziwo podszedł do mnie.
- Sorry, że wybuchłem, ale nie lubię jak ktoś pyta o moją muzykę.
- Czyli jednak – powiedziałam, ale widząc jego minę zawstydziłam się – Sorki, już nie będę.
Potem opowiedziałam wszystko Kate, a ona zafascynowana aż piszczała.
- Nie do wiary! Dobra jesteś! Ale nie powiedziałaś mu chyba, że ode mnie wszystko usłyszałaś?
- Nie – odpowiedziałam krótko.
___________________________


Na razie tyle.. cieszę się, że ktoś w ogóle to czyta xdd
Ale dedykuję to Nicely, Just i Myii ! Bez nich by nie powstał ten blog; * Dziękuję<3
~LSD

Rozdział 1.


       Pewnego dnia... Albo nie. Nie zacznę tak mojej historii bo to byłaby okropna nuda. To może rozpocznę od tego, że na maksa wkurzyłam się na rodziców, bo musieliśmy z cudownego Los Angeles przeprowadzić się aż do Londynu! Akurat się pakowałam, kiedy zadzwoniła moja przyjaciółka, Lizzy. Liz była bardzo przekonywująca gdy namawiała moich rodziców żebyśmy jednak zostali w LA, ale jej argumenty w stylu „ Los Angeles daje wiele możliwości, a Londyn to zapyziała dziura, w której mieszkają tylko tacy, którzy lubią się bawić w Sherlock`a Holmesa” nic nie zdziałały, bo starzy kupili już tam dom i zapisali mnie do nudnej szkoły. Poszłyśmy razem do mojego pokoju, kiedy zadzwonił telefon. To Jessie, mój przyjaciel.
- Czego chcesz? Nie mam nastroju! – wydarłam się do słuchawki.
- Czyli Liz się nie udało? Szkoda będzie mi Ciebie brakowało. Ciebie i twoich przypałów.
Uśmiechnęłam się do Lizzy, a ona mnie przytuliła, bo łzy pociekły mi po oczach.
- To nie fair! Ja nie chcę wyjeżdżać. Mnie też będzie was brakowało – powiedziałam, a on pożegnał się i powiedział, że przed wyjazdem (jutro, niestety) przyjdzie się pożegnać.
Rozłączyłam się i dalej pakowałam z pomocą Liz.
Nazajutrz, kiedy stałam przy samochodzie, zapakowana, zapłakana (rodzice nic sobie z tego nie robili) żegnając się z bliskimi, odwróciłam się do Jessie`go i Liz.
- Będzie nam cię brakowało. Ja i Jessie chcemy ci coś dać – powiedziała Lizzy i dała mi piękną ramkę (elektroniczną, bo Jessie lubił bawić się technologią) z naszymi zdjęciami, które same się przesuwały.
- To żebyś o nas nie zapomniała nawet jeśli codziennie będziemy się komunikować – dodał Jess. Znów się poryczałam.
Całą drogę o nich myślałam. O naszych przeżyciach oglądając zdjęcia. Nie znajdę już lepszych przyjaciół od nich. Tak bardzo kochałam tę dwójkę. Zastanawiałam się też, jak będzie wyglądało moje nowe życie. Wkrótce miało się zmienić o 180 stopni. Gdy dotarliśmy w końcu do Londynu, załamałam się. To jakbym przeniosła się do innej epoki. Do...średniowiecza! Masakra, wszystko było takie stare i okropne. Chociaż nasz nowy dom wyglądał nawet nieźle. Tak naprawdę nie mieszkaliśmy w samym Londynie tylko w miasteczku o nazwie Gloucester. Jakieś 15 km do stolicy. Okazało się, że wszystko już jest gotowe. Tylko się wprowadzić i w poniedziałek (a był piątek) miałam iść do szkoły! Koszmar. Cały weekend się denerwowałam, że będę pośmiewiskiem. Na początku następnego tygodnia pojechałam (przecież mam w końcu 17 lat!) moim samochodem do szkoły. Kiedy wchodziłam wszyscy się na mnie patrzyli. Na korytarzu napotkałam jedną dziewczynę więc zapytałam, czy wie gdzie jest biuro dyrektora.
-Nowa? Super! Oczywiście, że wiem. Zaprowadzę cię tam, a tak przy okazji jestem Kate.
- Tak. Dzięki jestem Kayla. Mogłabyś mnie przy okazji oprowadzić po szkole?
- No pewnie! Będzie świetnie! Do której klasy idziesz? Ja jestem w drugiej i tak naprawdę też jestem tu nowa, ale przyszłam 4 miesiące temu.
Kate nawijała i nawijała dalej, a ja jej słuchałam. Polubiłam tę dziewczynę. No i w końcu jest w tej samej klasie co ja.
____________________
Okej. To mój pierwszy rozdział. Nie bd chciały czytać, zrozumiem. ;] 

Nowy początek.

Witam w mych skromnych progach!!
Chcę tylko ogłosić i przestrzec, że nie odpowiadam za jakiekolwiek skutki uboczne czytania mojego opowiadania ;D No to zaczynamy!