Kiedy
tak o tym rozmyślałam zadzwonił telefon. Zastrzeżony numer, więc odebrałam.
-
Wiedziałem, że nie odbierzesz z mojego normalnego numeru, dlatego zadzwoniłem z
zastrzeżonego.
„O
nie!” – pomyślałam.
-
Czego ode mnie chcesz?! Co, twoja idiotka zrozumiała w końcu, że jesteś
dwulicowy i Cię rzuciła? Najwyższy czas! – wyrzuciłam z siebie.
-
Daj spokój. Chcę Cię przerosić. Wiem, że zrobiłem źle i chcę ci to jakoś
wynagrodzić. Mam bilety do Los Angeles. Możesz na wakacje do nas wrócić.
-
Co?! – nie wierzyłam własnym uszom – ale do wakacji jeszcze trochę, a...o jej
nie mogę uwierzyć! Czemu tak się nade mną litujesz? – spytałam po chwili
podejrzliwie.
-
Bo chcę do ciebie wrócić. Zmieniłem się, a ta lafirynda, którą z resztą
pierwszy rzuciłem już znalazła sobie nowego. Wiem ile dla mnie znaczysz. Nie
skrzywdzę cię. Zaufaj mi.
-
Zaufałam no i co z tego wyszło?! Dziękuję, że tak się poświęciłeś, ale to nie
wystarczy, żebym Tobie wybaczyła. Sorry, muszę kończyć. Nara.
-
Czekaj! Skoro to nie wystarczy to wymyślę coś innego, tylko żebyś do mnie
wróciła.. Kay?
Za
późno. Już się rozłączyłam. Cóż, nie zamierzam do niego wracać chyba, żeby mnie
całkiem pogięło. Mam pecha co do chłopaków i to bardzo. Za to przyjaciele są
dla mnie wszystkim. Do Liz i Jessie`go doszła jeszcze Katelyn. Kocham ich i nie
zamieniłabym ich na żadnych innych. Poza tym był czwartek, a w sobotę miał
odbyć się koncert Coldplay. Bilety już miałam. Nie mogłam się doczekać, ale
przeczuwałam, że stanie się coś jeszcze, ale nie wiedziałam co. No cóż. Pewnie
to nic takiego.
Wieczorem
mama zawołała mnie na kolację. Ohydny stek z surówką. W tym momencie żałowałam,
że nie posiadam psa, bo wtedy mogłabym podzielić się z nim moją kolacją. Muszę
ich w końcu namówić na to, ale nie teraz. Za jakiś czas mam większe szanse, że
się zgodzą. Zjadłam w końcu połowę
kolacji i wróciłam do pokoju. Odrobiłam lekcje, położyłam się i niespodziewanie
zasnęłam.
Piątek.
Cóż, lubię go pod wieloma względami, np. ostatni dzień przed weekendem. No i
jutro koncert! Nie mogę się doczekać. Ubrałam się, zjadłam z rodzinką i
pojechałam na zajęcia. Od razu zaczęłam szukać Kate, ale po drodze spotkałam
Shane`a. Pogadałam z nim i umówiliśmy się, że na koncert pojadę z Kate, a my
spotkamy się dopiero na miejscu. Dopiero potem spotkałam moją przyjaciółkę. Od
razu ruszyłyśmy do klasy na lekcję.
Matematyka. Kto ją wymyślił? Chyba musiał
być pijany, gdy to robił. Właśnie szeptałyśmy o tym, kiedy ktoś zapukał do
drzwi. Okazało się, że to jakaś dziewczyna. Podeszła do nauczyciela i pokazała
mu karteczkę.
-
Dobrze, więc to jest Janette Titton. Będzie od teraz chodziła do naszej klasy.
Proszę zajmij miejsce.
-
O nie. Ona usiądzie obok nas! Co robimy? – szeptała gorączkowo Kate.
-
Uspokój się. Wszystko będzie okej – powiedziałam, a nowa nieuchronnie zbliżała
się ku naszej ławce. Miałam nadzieję, że w ostatniej chwili pójdzie gdzieś
indziej, bo już nie będziemy mogły swobodnie rozmawiać. Niestety, usiadła koło
nas.
-
Hej, możecie mi mówić Jonie – przywitała się. Miała rude włosy, oczy błękitne
jak niebo. Była mniej więcej takiego wzrostu jak ja. Może troszkę wyższa. Śliczna,
ale taka jakby podstępna. Jakby miała dwie twarze. Z jednej strony milutka,
uprzejma i sympatyczna, a z drugiej strony wredna i zła. Nie znałam jej
jeszcze, ale przekonam się jaka jest naprawdę. Całą lekcję gadała i gadała.
Była gorsza od Kat. Usta jej się nie zamykały, a ja poznałam całą jej historię.
Byłam więc wdzięczna, gdy dzwonek w końcu zadzwonił. Katelyn chyba ją polubiła,
ale ja nie za bardzo. Na przerwach cały czas za nami łaziła, a ja już miałam
jej dość. To było okropne. Na szczęście miałam jeszcze tylko jedną lekcję,
gdzie były już podwójne ławki, więc musiała usiąść gdzie indziej. Ja się
cieszyłam z tego powodu. Co mnie bardzo zdziwiło od naszego ostatniego
spotkania w ogóle nie widziałam Nathana. Czym miałam się martwić? Coś było nie
tak. Ale co? Za dużo tych pytań jak na jeden dzień. W domu zjadłam, odrobiłam
lekcje i wróciłam do pokoju aby następnie rozmyślać o sprawach istotnych i
nieistotnych. W ten sposób zasnęłam.
Proszę; ** Jakiś taki dziwny, ale jest xdd Dedyk dla mej kochanej - Kornelii, która zatłukła by mnie gdyby nie zobaczyła tego rozdziału jutro rano! Kocham Cię i jestem ciekawa jaką to niespodziankę dla mnie masz xdd < 33
+ Informuję, iż wyznaję zasadę 7 komentarzy, tak więc.... do dzieła!; *
No i to lubię !
OdpowiedzUsuńProsto , dużo się dzieje i ciekawie :**
Me gusta !;))
ME GUSTA TWE OPOWIADANIE!
OdpowiedzUsuńJezu znam takie co tylko gadają i gadają :d
CUDOOO! :*
phahahaha.. powiem ci, że ja też takie znam xdd
UsuńMiło :*
UsuńZajebioza.! <3 Tyle się działo.! ;o
OdpowiedzUsuńNexta.! ;D
rozdział bomba! ;D kurde, pisz szybko następny ;)
OdpowiedzUsuńPisz szybko nexta bo sie nie doczekam :D
OdpowiedzUsuńWeny ;***
No a rozdział ... mogłabym się na ten temat rozpisywać, ale zastąpie monolog jednym słowem GENIALNY ;D
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział szczególnie podobał mi się ten tekst o matmie. Pisz dalej. ;D
OdpowiedzUsuńPS. Mam nadzieję, że wiesz kto napisał.xdd
Oczywiście że wiem kochana; **
Usuń